Czekam i czekam...
I siedzę...
I czekam...
Na tym szarym przystanku zaśmieconym resztkami starych gazet
Broczących krwią, ociekających łzami i unoszących ręce w błagalnym geście
Minione katastrofy, upadające rządy, zmierzch gwiazd
I tych na niebie, i tych pośród nas
To wszystko wokół,
Lata, pędzi, (ś?)wiruje...
A ja czekam, czekam na mój autobus.
Przyjedzie on kiedyś?
Znudzil mi sie ten przystanek...
Autobus podjechal! Nie moj niestety, kolegi...
Wstal bez pospiechu, wiedzial, ze kierowca bez niego nie odjedzie
Kolnierz poprawil, rzucil okiem na sznurowadla czy aby na pewno zasznurowane
Odkaszlnal, rzadkie siwe wlosy reka przeczesal i ruszyl powolnie przed siebie
Taki to ma szczescie, pomyslalem sobie, jego autobus juz gotow do podrozy
A ja czekam, wciaz czekam na moj autobus.
Przyjedzie on kiedys?
Znudzil mi sie ten przystanek...
Tuz przed drzwiami przystanal, z nostalgia obejrzal sie za siebie, na przystanek
Jego oczy po raz ostatni spogladaly na miejsce, ktore tak polubil
Pomimo wszelkich niedogodnosci, nie chcial stad odchodzic
Ale kierowca byl nieublagany, zarabil przeciagle i znaczaco spojrzal w lusterko
Pospieszajac pasazera, ten wzial gleboki oddech i wsiadl...
I odjechal...
I odszedl...
Chyba juz nie czekam, nie czekam na moj autobus.
Oby sie spoznial jak najdluzej
Zdaje mi sie, ze polubilem ten przystanek...
Adam Jerzykowski
P.S. Przepraszam za brak polskich znakow, ale cos mi sie z klawiatura porobilo dziwnego.