***
Mieszkam w domu gwiazd
na waleta
bez meldunku
Kiedy potrzebują
wyjść w niebo
otwieram im okna
wzbierają wtedy pyłem
ciągną swój błysk ospale
nie stroją się długo
czekam na nie pokornie
przytwierdzona do
niestałej ziemi
kiedy leżą już zmęczone
w łóżkach
oddzieliwszy się
od ciemnego kosmosu
żałuję siebie
przylepiam dłonie do framug
między czernią a czernią
nie świecą w domu
jestem wiecznie bliska
stygnącego jądra wodoru
przecież
mieszkam w domu gwiazd
na waleta i bez meldunku