Usiadłem przy oknie sam spokojnie,
W tym milczeniu samotność przysiadła się do mnie,
I szeptała do ucha swoje ciche melodie,
Tak prawdziwe, tak czułe że uzależniłem się od niej,
I tak trwałem, skupiony, otulony jej szalem,
Delikatnym dotykiem bólu połączonego z żalem,
Kiedy chwyciła mnie w objęcia coś pękło we mnie,
Poczułem tęsknotę, zanurzyłem się w jej głębie,
Poczułem jej dotyk, był jakiś dziwnie znajomy,
Serca pokój wypełniła, kazała opuścić zasłony,
Nagle ciemność niczym fala zalała moje serce,
A samotność mówiła żebym nie ufał już więcej,
Bym został z nią, już na zawsze, na wieki,
I trwał tak przy niej aż opadną powieki,
A ja słuchałem jej - była do bólu prawdziwa,
Do dzisiaj w chłodne wieczory ze mną przebywa.