Jest myślą, co w śnie realnym
rzeczywistością przyprawia o poranek
deszczowy , na ile może być deszcz,
tulący włosy jako kochanek.
A rutynę zamienia, gdy o drugiej nad ranem
nocą wita, pokazując niebo ubrane
w watę przemokniętą łzami
prawdy, w rosą usłaną polanę.
Co noc obija się o wagony jadące
w słońca pełne oczy pociech,
tworząc katastrofę, co na wieczność
zamknie je w czarno-białej grocie.
Czasem jednak gdy odejdzie, w spokoju
brudnych naczyń i niepograbionych liści
zostawia ślad, co w śnie i wagonie
jest synonimem nienawiści.