Boże... czy gdyśmy się rodzili
losowaliśmy kolejność kostką?
czy mam wierzyć że każda cyfra
była najkorzystniejsza opcją?
Świat zapadał deszcz bezsennych
oczu Pamięci bezskutecznie posplatały
myśli żywe jeszcze
Na ból głowy opleciony ciałem
Szara głowa pochyla się
nad kolorowymi zdjęciami
barwy kontemplując jakby
szarością były Wszędzie raj ciszy
W piasku ślady uniesionej na palce
do pocałunku Ostatniego razu
odjeżdzającej W autobusie
jeszcze promień uśmiechu
Strugi wody niczym rzeką
zalały dotąd bezbłotne suche
i oporne kamienie Kwiaty więdną
w odwiecznym śmierci pocałunku