
Ja_Adela
Użytkownicy-
Postów
40 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Ja_Adela
-
nie głaszcz mojego kota
Ja_Adela odpowiedział(a) na Ja_Adela utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Jolanta_S. niesamowite, że wiersz żyje własnym życiem i własną ścieżką biegnie. pisałam kot- myślałam ja. metafora mnie. mojej duszy. kot- on. rzeczywiście funkcjonuję i gra, dziękuję Jolanto :) -
nie głaszcz mojego kota
Ja_Adela odpowiedział(a) na Ja_Adela utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@pijaczyna_ok wiersz nie jest trudny. metafora może też nie, nie wiem, nie mnie to oceniać. każdy czyta wiersz swoim zrozumieniem. pozdrawiam -
nie głaszcz mojego kota
Ja_Adela odpowiedział(a) na Ja_Adela utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@Mariusz_Sukmanowski dziękuję bardzo za sugestie, przemyślę, na pewno się przydadzą. pozdrawiam serdecznie. -
nie głaszcz mojego kota
Ja_Adela odpowiedział(a) na Ja_Adela utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
@pijaczyna_ok kot to metafora. o nim wiem sporo. koty poza porównaniem są mi jednak równie bliskie. mam jednego wojownika. -
nie głaszcz mojego kota
Ja_Adela odpowiedział(a) na Ja_Adela utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Nie głaszcz mojego kota Jest zbyt wystraszony Kiedy to zrobisz Bez ciepłej czułości Gotów podrapać I ugryźć złośliwie Nie głaszcz mojego kota Jest wypieszczony A sierść jego Giętka I zbyt młoda jeszcze Na szorstkie dłonie Nie głaszcz mojego kota Obudził się nocą I zmęczyło go gaśnięcie księżyca Gdy podejdziesz za blisko Uwije się kłębkiem I mruczeć nie będzie Nie głaszcz mojego kota Bo zwabiony raz Przez czyjąś tęsknotę Uciekł I skrył się Tutaj Pod moim sercem. -
Dziękuję za sugestię :)
-
kolejny zginął zabłąkany gdzieś w otchłaniach źrenic połknięty z kęsem czerstwego chleba zmieszany w kubku porannej kawy raz dwa trzy kryjesz ty! mistrz kamuflażu ciągły uciekinier niewidzialny towarzysz dnia uśmiech
-
Pisane w rozpaczy. Pozdrawiam również i dziękuję za chwilkę dla mojego wiersza.
-
Zatrzymana między telefonem od ciebie a budzikiem nadchodzącego świtu Zawieszona łzą na haczyku rzęsy kiedy spadnie będzie już zimna Bez ładu i składu rozpryśnie się w plamy na prześcieradle A ciepłe znużone ciało ususzy wszystko w niepamięć Zabawne Jak szybko uczucia tracą swoją obłą namacalną formę
-
Snuje się w myślach cienka jakaś nić, tak krucha, że szybszy stukot serca zdaje się rozszarpać ją w nieskończoność. Jednak rozciąga się, gumowi, chwyta skroni i trwa niewzruszenie. Moja smętna przyjaciółka co kreśli najpiękniejszy krajobraz, czułe wzloty duszy i wielkie kukurydziane słońce, zawsze obecna, choć podobna babiemu latu wtopionemu w jasne powietrze. Paliłam papierosa przy oknie, ot jak zwykle. Przede mną zawsze ta sama, znana na pamięć, pocztówka osiedla na skraju Krakowa. Stopniały na wpół śnieg, który dawno już obnażył zawstydzone piachem chodniki, kiosk gdzie miła pani sprzedaje Winstony łysym głowom w kapturach, posadzone niedawno małe, zmizerniałe choinki (jest ich ciągle pięć), żółta Biedronka, jakoś dziwnie wyglądająca zza drzew, nienaturalnie. Wszystko jak co dzień irytująco takie samo. Co rano mam nadzieję, że zaciągając się kolejnym tchnieniem papierosa zauważę przynajmniej brak jednego mizernego drzewka. Nic z tego. Widać łyse głowy mają ciekawsze zajęcia, wandalizm nie jest już w modzie. A może tak jak ja, osiedlowi królowie , zmęczeni są powielaniem swoich rytuałów. Może ta sama cienka nitka przemyka się pod ich kapturami i zakłóca wizje dewastacji. Taki zgrzyt, stan jak zacięcie zamka błyskawicznego. Wszystko się burzy i traci sens. A to tylko mała, ledwie dostrzegalna nitka. Przebłysk czegoś okropnie smutnego, zabierającego chęć na przeżycie dnia jak każdego innego. Może łyse głowy siedzą w fotelach i w miarę upływu piwa z butelek, odczuwają coraz większą gumę balonową pod skroniami. Wszyscy jesteśmy coraz bardziej posklejani. Tam w środku.
-
ciągnie się i klei chwila długa jak warkocz starej przekupy i równie chrapliwa jak zwęglone płuca nieprzyjemna śmierdząca skisłym mlekiem i resztkami zza zębów obrzydliwie trwająca i ani jej siłą usunąć ani przeczekać lepkimi paluchami przydusza wykręca obraca na lewa stronę wyślinioną drumlą wygrywa marsz potępionych
-
obgryzasz mi paznokcie nie dajesz zaścielić łóżka (okruchy w prześcieradle i poduszki z astralnymi dziurami po kościach o dziwo mi nie przeszkadzają) nocą wdzierasz się w każdy zakamarek szafy plamisz nową bluzkę kupioną w różowym sklepiku za rogiem -pamiętasz? targasz włosy i nie pozwalasz sprzątnąć chusteczek ze stołu łamiesz igłę za każdym razem kiedy dziura w spodniach błaga o litość a wargi przez ciebie mam sine pogryzione i zupa za każdym razem mi się przypala mam cię po dziurki w nosie a twoja obecność ledwo dorasta mi do pięt.
-
dziękuję za obecność innocenty:)
-
jak staruszka bez okularów jesteś rozmazanym kształtem siebie choć wiem że istniejesz tracę ostrość i gubisz mi się gdzieś w błękicie nieba wydęte białe policzki coś jak zarys podbródka a to chyba oczy coraz częściej mam wrażenie że gdzieś się potajemnie wymykasz zostawiając mi kukłę dla niepoznaki a ja jestem zbyt słaba by szukać starych szkieł
-
Dziękuję Ci Nato za radę. Przemyślę... Pozdrawiam :)
-
Innocenty, uroczo dziękuję :)
-
dziękuję wszystkim za dobre słowo. Jakoś cieplej mi na duszy :)
-
czytasz mi bajki drobne złote nitki w plecionce z deszczowym wieczorem a bicie twojego serca jak maleńki zegarek uwieszone łańcuszkiem na mojej szyi
-
Dziękuję Anno za obecność i dobre słowo. Słoneczności :)
-
Od razu przepraszam za tak późną odpowiedź, ale odpisać nie było kiedy. Z pierwszą częścią twojej wypowiedzi mogę się zgodzić, ale z drugą nie bardzo- pisałam już wyżej, ze "nieokreślone" jest podmiotem lirycznym. Zwróć uwagę, że prowadzi ono "partnera", towarzyszy mu, jak napisałaś, a w końcówce wiersza, wcale nie spada. "Obrócisz się do tyłu I wpadniesz w kolejną rozpadlinę życia" spada partner. druga osoba, nie "nieokreślone". Dlatego zmiana formy na TY.
-
dwa skrzyżowane palce i wielki świetlisty szept obietnice bolą najbardziej niszczejąc niedoglądane od lat
-
coś nieokreślonego [u]odgórnie.[/u] dla Ciebie to być może jest ego, dla kogoś innego sumienie, może ważna osoba... Chciałam zostawić to swego rodzaju niedopowiedzenie. Pozdrawiam również
-
tak, teraz rozumiem. Zbyt dosłowna końcówka. Może i masz rację.. co do "my"-"on" :Podmiot liryczny jest partnerem bohatera wiersza. Niekoniecznie jest to człowiek. niekoniecznie jest to ktoś wpadający w rozpadlinę. To "coś" jakby poza. Odczucie tego jest to chyba sprawa indywidualna i nie dosłowna. W każdym razie, to 'coś" przede wszystkim nieokreślonego. Płynne, bardzo ulotne.
-
Bardzo cenny komentarz. Dziękuję stokroć! Rozpadlina życia miała tutaj obrazować indywidualny los przedmiotu. Tyle, że jakby w pewnym stopniu wzięty w ogół. Każdy z nas ma w swoim życiu małe lub większe tragedie, ciężkie sytuacje do rozwiązania, zagmatwane problemy. i kiedy wydaje nam się, że wszystko zaczyna się naprawiać, wracać do normy, ledwo wyrosła trawa już gdzieś tam gnije. Z nieudolności w nieudolność, z problemu w problem. jednostka jako część ogółu, jeśli można to tak określić..
-
Dziękuję za komentarz Staszku Aniele :) nad formą rzeczywiście pomyślę..