
Pysia1996
Użytkownicy-
Postów
54 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Treść opublikowana przez Pysia1996
-
Na swoim łożu czuwam nieprzytomnie Zegar w poły czas przegonił Jeszcze ślepo cienie patrzą Nocny uśmiech wysyłam w dal I budzę swoją duszę Kolorowych snów...
-
Choćby na końcu świata Na pustyni lodowej Innej planecie Nie jestem sam Myślami błądzę Dochodzę za daleko Twój głos wyciąga mnie Z głębokiego oceanu Wracam z sennego spaceru Nie ma mnie Ale jestem tu Bo jesteś Ty
-
"Twój umysł zbyt mały by marzyć a serce zbyt twarde by śnić"... Super ;)
-
Czymże jest świat Okryty miarem słów Czymże jest 3 ziemia W sercu skrywana Czymże jest przepaść W łzach topiona Wieszak na słowa Szata przedziurawiona Błąkana melodia Po lesie myśli Próbuje ułożyć Rozsypany świat W rytm uderzają Zdrady bębny I potok rany otwiera Krew po policzku spływa Już nie kocham Nie ma miłości W alfabecie Pocałunki bez wyrazu Wiersze poety nie są Ja nie jestem człowiekiem
-
Idź już Potrzebuje cię Odejdź Zostań Pomożemy ci Dobranoc
-
Krwawy wodospad
Pysia1996 odpowiedział(a) na Pysia1996 utwór w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Szczęście chce swe znaleźć Na marmurowym podeście Krwawą barwą wylewa łzy Ostudza swoją podstawę Ale ją nie topi Współpracuje z innym ciałem A źródłem jest strumień żelaza -
Lekki oddech zbliża się powoli Do ust moich Całują lekko bez szczęk goryczy Pieszczą wargę z nutą słodyczy I chwila która żyła dłużej Powróci
-
Podała mi rękę, Nie przyjęłam zaproszenia. Jeszcze zostanę... Nie chcę z nią Tańczyć, bawić się, śmiać. Chcę zostać z tymi, Których mam w sercu.
-
Uciekają przez niską trawę Stoją nad przepaścią I skaczą Rozbijają się w nadziei śmierci
-
I jak, lepiej?
-
Tak, tak, wiem. Pisałam go naprędce. Dzięki :)
-
Różaniec gór szarych Rozciąga się paciorkami Kończy krzyżem Co dziesiąta wyżyna To wielka góra Wznosi się wysoko Przecinając kłęby białe Na końcu Ostatnia góra jest czarna Większa od innych Zamyka krąg Chwila staje się dłuższa Obraz jest ostry i wyraźny Oaza spokoju Źródło ciszy Jezioro ożywa A czarna góra Pilnuje wejścia
-
Baczność! Dzisiaj dzień sądu Być albo nie być Siedem gór siedem lasów Pole Śmierci i chwały Czerwone Od bluźnierczej krwi Mokre Od łez żalu i pokonania Dwie armaty dwie armie Walczą O chlubę i honor Spoczni! Szumi jezioro Wiatr lekki chichocze Cicho i głucho Czy to śmierć? Jeszcze nie Nie ten czas i miejsce Spokój
-
Oświetla swym blaskiem Tysiące marzeń Jasny i stłumiony krzyk Słow moich równy Każda następna strefa Mocniejsza i trudniejsza Blednie Swą mocą zyskuje ból i cierpienie Gaśnie Z całą nadzieją W blasku ciemności Czeka Na ożywienie
-
Co proponujecie dać w zamian "wody życia"? Bo już skończyły mi się pomysły. Dałam "wodę życia", bo marzenia to całe nasze życie i tak jakoś mi się skontrastowały. Nie chciałabym zmieniać, ale jak mówicie, że będzie wtedy napisane poprawnie, to się zgadzam...
-
Masz rację, dzięki :)
-
Stoję przed bramą piekieł W obliczu Śmierci Głodu Cierpienia Czarna Pani zsyła na nasz świat Straszliwe marzenia Oczerniały Zniszczony I wypalony Stracił nadzieję na wiwat
-
Pierwsze wzgórze zielenią świeci Drugie wzgórze w gęstwinie lasu mieszka Trzecie stoi w próżni Czeka na nadzieję Czwarte tętni życiem wiejskim Na Piątym stoję ja i płaczę Wypalone ogniem wojen i czasu
-
Kołysze z uśmiechem Głaszcząc drzewa Trawa rozbawiona Ugina się na boki Gra na harfie szczęścia Radosną zwrotkę Po udanym dniu Żegna się z przyjaciółmi Lekko ich przytulając
-
Dom stoi pusty Nie ma z kim porozmawiać Z kim się pośmiać Samotnie spędza dnie i noce Towarzyszy mu tylko bicie serca zegara Nic więcej Nikogo więcej Czekając na ratunek Powoli umiera
-
Próżnia czasu mnie dogania Wyczerpała się w zasoby Serce moje bije próżnią Czas się kończy Rok po roku Coraz mniej życia Coraz mniej lat Zostały nam Tylko krótkie chwile Jak znaleźć się na ognistej ziemii Bez nikogo Bez powietrza i życia Tylko śmierć
-
Tak masz rację, poprawiłam tą ''wodę". Może teraz będzie lepiej pasować do kontekstu. Dzięki za miłe komentarze. Zapraszam do wcześniejszych stron, gdzie również znajdują się moje wiersze, tylko nieco starsze.
-
Księżyc błyszczy nad powierzchnią szmaragdowej tafli Odbijają się jego promienie Tworząc dwa księżyce i dwa światy Jeden prawdziwy Drugi zdeformowany Kompetentna noc zlewa się z księżycem Wypełnia swe zadanie Tworzy tło Drugi świat zamazany Ekspresjonistyczny Ciągle się zmienia Nic nie jest pewne I pewne nie zostanie Jedno dotknięcie i od nowa tworzy łąki i jezioro Które później znowu zanika Deformacja przestaje być straszna Kiedy słońce wygrywa bitwę z księżycem A przegywa w nocy
-
Wychodzę z domu Zamykam drzwi Nieaktywne Ruszam powoli w głąb klatki Wielki grom stalowych bram Towarzyszą mi drzewa Nieświadome tego ch chcę zrobić Stoję i czekam Na inne miasto powietrze i przyrodę Sweter pada jak chusta haftowana I wtedy ten moment Widzę go Przechodzi obok mnie Nie dostrzegam bluzy Ale on tak Podaje mi ją Sekundy Zegar się zatrzymał Ludzie przestali się poruszać Oddychać Byliśmy tylko my Autobus przestał odgrywać Jakiekolwiek znaczenie Ważne były nasze oczy Świat stał się drugim planem Zegar rusza Koniec uczucia Przeminęło Jak dmuchawiec zniszczony przez wiatr
-
Marzenia płynne jak ciecz Gęste i głębokie Zanurz się w wodzie życia Poczuj jej smak dotyk Weź choć kroplę do ręki Dbaj o nią dzień i noc By później powstał strumień Ale nie morze