Wyszedłem.
Lecz dlaczego właśnie teraz?
Nie wiem.
Blask rzeczywistej udręki,
wypełnia moje wnętrze.
Kole w oczy i dusi w płucach.
Taki wielki ból, tak okropny.
Szukam jego źródła,
... ale nie potrafię znaleźć.
Tak boli,
tak bardzo przytłacza,
nie określę gdzie się rodzi.
Chyba nawet nie chce szukać.
Po prostu wiem, skąd się bierze,
ale staram się zapomnieć.
Okłamuje samego siebie,
tylko po to, żeby poczuć ulgę.
Właśnie dlatego wyszedłem.
Opuściłem te cztery ściany,
wszystkie przesiąknięte Tobą
Tobą i słodkim odorem whisky oraz fajek.
Wyszedłem!
Tam na ścianie,
został tylko Marley.