Szanowni Państwo,
Tym razem przedstawiam Państwu mój erotyk o żartobliwie-tragicznym przesłaniu. Liczę na wyrozumiałość, gdyż jak wiemy poezja nie zna granic. Co prawda, jak to mawiał Horacy, est modus in rebus czyli wszystko ma swoje granice, ale mnie bliższe są słowa Maniliusza: Transire suum pectus mundoque poti... "Wznieść się ponad granice ludzkich możliwości i przewodzić światu"... Dlatego też, chociaż w żartobliwy sposób, lekko niczym w komicznych fraszkach, poruszam tematy trudne i kontrowersyjne... Dzisiejszy świat pełen jest rozpusty, grzechu i występków, a ja staram się go opisać nie opowiadając się za żadną ze stron. Dobro i zło... Biel i czerń... Prawość i występek... Nieodłącznie towarzyszą nam w codziennym życiu i współegzystują ze sobą. Zapraszam do lektury i komentowania. W trzcinach
Łuną świetlistą spowite jezioro
A tam na brzegu tylko nas czworo
Ja, ona, księżyc i otchłanie wody
Podziwiając razem piękno tej przyrody
Chwytając świeże źdźbła tataraku
Myślę o mym podniebnym rumaku
Który czai się jakby mgłą spowity
Gotów do ataku, niczym wąż przykryty
Tu sobie uwiję me gniazdko miłości
Nie pojmą tego ludzie całkiem prości
W tych trzcinach marnych zakątek potulny
Jam że to rzekł, bardzo wtenczas jurny
Razem spowici w miłosnym uścisku
Niczym wyklęci, na tym uroczysku
W sidłach rozkoszy uwięzione ciała
Grzech przeogromny, mówiąc i bez mała
Czyn to lubieżny, nie przeczę, jak wiecie
Siostrę na bagna wywieźć, i to w lecie
Jednak o mym postępku i połaciach winy
Będą wiedzieć tylko szumiące tu trzciny