Podszedł nieśmiale,
z uśmiechem na twarzy,
widząc jego blask w oku...
Tym mnie poraził!
Był jak niespodzianka,
zupełnie nieoczekiwana!
Schowana w małym pudełku,
zaglądając do środka
chciało się więcej.
Nagle...
Machnął "skrzydłami" i...
odleciał!
A Ja? Ja poczułam go...
"w środku",
tam, gdzie zajrzał na chwilę
na moment, na jedna sekundę,
lecz pozostanie na dłużej,
bo...poczułam MOTYLE...
Tak niespodziewanie przyleciał,
tak pięknie "wyglądał",
bałam się, że zaraz odleci,
gdy zobaczy, co naprawdę
"czuję" na Jego widok...
Lecz istnieje mała nadzieja...
choć niewielka,
że "Mój" motyl, będzie chciał
pozostać przy mnie...
Dość to naiwne,
ale Te "MOTYLE", naprawdę sprawiają,
że choć na chwilę "odrywam się"...
i tak po prostu...
Jest mi dobrze!