Im mocniej zaciskam powieki
tym stają się bledsze.
Rysy, co powodują niepokój
słodki jak narkotyk,
bo potrzeba go wciąż więcej.
Pamięć
kapryśna przyjaciółka
daje i odbiera,
choć na szali stawiam
duszę
Przecież nie wystarcza już sztuczność.
Kopie rzeczywistości
tylko wyjęte z jego życia
chwile
Bo dwa wymiary to za mało.
Gdzie gesty, które tak wiele mówią
i nie mówią nic zarazem.
Niepewność.
Trwać w niej - męka
odstąpić - pustka.
I cóż, że widzę ten sam księżyc...
sierpień 2007