Maximus Basta przechadzał się obok wejścia do starej groty nazywanej również "Złota niebywała". Rozmyślał a zdarzało mu się to często. Zapominał nawet o rzeczywistości co było szkodliwe dla człowieka w tak dużym wieku. Trzymał w ustach fajeczkę i pykał od czasu do czasu.
-Panie Maximus!- zakrzyknęła postać w czarnym kapeluszu.- Podobno chciał się pan ze mną spotkać, czyż nieprawdaż? Podbiegła jeszcze bliżej truchtem. Były generał nieco zagubiony spojrzał na właściciela ziemi.
-Ach.. no tak, tak. Witam cię Gladys. Cieszę się że przybyłeś na moją prośbę.- sięgnął po tytoń i włożył do fajki po czym pokazał niewielką karteczkę z ogłoszeniem.- Czy czasem ta stara grota nie jest na sprzedaż, bo wiesz pomyślałem sobie że kupię ją. Podrapał się po głowie i wskazał wejście. Gladys zamyślił się na chwile, aby pomyśleć jaką sumkę za to chce.
-No jak najbardziej w zależności o jaką sumę chodzi. Powiedział niewinnie.
-Eee... dałbym pięćdziesiąt tysięcy dolarów. Powiedział nie wiedząc czy to wystarczy.
-Nie stanowczo za mało. A co jeżeli jest tam złoto, miałbyś biznes jak ta heca. Powiedział właściciel z uśmiechem na twarzy. Zawsze tak się targował i nigdy te słowa go nie zawiodły. Działały skutecznie i dlatego powiadano że stać go na wszystko.
-To może mógłbym dać Ci swoją farmę. Wiesz zyski mam na niej spore. Po raz drugi Gladys powiedział "nie" i zażądał farmy i pieniędzy proponowanych mu wcześniej. Maximus zgodził się z wielkim bólem, ale kopalnia kryła coś ważnego.
-Dobrze a teraz daj klucze Gladys. Zażądał były generał.
-Nie. Uciął krótko i wyraznie po czym zrzucił go ze skały i oddalił się z papierami własności.