Noc taka jasna, nabrzmiała gwiazdami,
księżyc o okna zahaczył.
Patrz, jaka gwiazda z warkoczami!
Spadła. I nikt jej nie zobaczył.
Niebo granatem otula ciszę
i sen powieki zamyka.
A ja pod nimi widzę, słyszę,
w klatce żałosne trele słowika.
Noc taka jasna, więc czemu odległe,
wczorajsze słońce i marzenia?
W wazonie stoją kwiaty zwiędłe,
od ostatniego spojrzenia.
Niebo pochyla się nad zmarszczkami,
księżyc zacisnął usta.
I taka cisza między nami
i taka pustka...