Od dziecka nigdy nie mogłam pogodzić się ze sobą.
Czułam się zawsze jak z innej planety.
Byłam zaczepiana i nie czułam się akceptowana przez otoczenie.
Moje życie igrało z koszmarnym końcem.
Nowa szkoła otworzyła mi drzwi do innych i dobrych ludzi.
Ale rany po tamtej bitwie z rówieśnikami pozostanie już na zawsze.
Do tej pory nie mogę poradzić sobie z życiem,tym co mnie spotyka .
Wstydzę się swojego ciała , swojego własnego ja.
Zaczęłam więc od roku pewną dietę.
Czuje,że popadam w jakąś chorobę.
Po każdym jedzeniu idę wymiotować.
Po każdym jedzeniu odliczam kalorie.
Czasem nic nie zjem, a czasem nie mogę oderwać się od uporczywego głodu.
Zaburzenia mojego organizmu zachodzą z minuty na minutę.
Mdleję, nie mogę zasnąć.
Historia ta nie ma końca.
Tnę się z rozpaczy , a ból mnie nawet nie przeszywa.
Nie wiem jak zaakceptować siebie.
Życie jest czymś co dostaje się raz
Ale w tym życiu nie raz dostaję się w kość i nie raz ktoś pomaga ci to odbudować.
Pytanie jest jedno.
Czy muszę tyle cierpieć,aby śmierć stała się moją przyjaciółką?
Gdybyście mieli jakiś sposób , dzięki którym mogę siebie zaakceptować piszcie koniecznie!.