Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

cenia

Użytkownicy
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez cenia

  1. ciszy konanie w szczelinach okien jak chóru pienie napięte struny ktoś na obcasach nad moją głową takty pomylił kuchnia i pokój uroki bloków schodami kroki i tajemnice które zgrzytają w ościeżnic szparach mijając uśmiech ciągle deszcz pada klucz drzwi otwiera codzienne życie despotyzm bicie obok a jednak muzyka odmienna skrzypiący zawias spłoszył nie kota w swój kąt wtrącony ale bezpieczny z tektury ściany kuchnia i pokój uroki bloków
  2. Moje odczucia, to wzmagające się niedowierzanie w to co czytam i ogromny podziw. Z każdym wersem rosły emocje i chyba o to chodzi. Pięknie to napisałeś, naprawdę jestem pod ogromnym wrażeniem co w Twojej głowie siedzi, jak potrafisz zaskakiwać. Czytałam jednym tchem. Jeszcze nie mogę się otrząsnąć, a do tego dochodzi fakt, że masz o 20 lat mniej niż ja...Gratuluję. W części II, 3 strofa, 3 wers od dołu, ostatni wyraz: nie powinno być "powiewie" ?
  3. słownik języka polskiego wamp- kobieta zachowująca się w sposób uwodzicielsko wyzywający, kobieta demoniczna
  4. Jej portret w twojej wyobraźni szaloną się zdaje abstrakcją, a linie wcześniej niewyraźne, pod pędzlem stają się wariacją tak inną od wyobrażenia kochanki w tejże perspektywie. Na płótnie ją w wampa zamieniasz, i farby rozprowadzasz żywe. Z pietyzmem o szczegóły dbając dopieszczasz rzemiosło palcami zmysłowo obraz obnażając odtwarzasz, co jest między wami. Na łożu wymiętej pościeli, płomieni świec iluminacje, nagości bezwstydna gra cieni, namiętnie spełniane fantazje. Głęboką czerwienią złamane szarości widziane w półmroku… Skończony był obraz nad ranem gdy światłem wypełnił się pokój.
  5. Jak wyschnięta, płytka studnia, z której życia nie zaczerpniesz i nadzieja jakże złudna - miłość tak po prostu więdnie jak piwonii pęk bez wody, kiedy płatki opadają, martwe tracą swą urodę. Dźwięki duszy we mnie grają, głuche jęki samotności i tętnice krew tłoczące bez wytchnienia, bez litości. Łzy jak ognia żar gorący nie ukoją, nie pocieszą. Żalu bezkres w sobie tłumię jak upadły anioł grzesząc, wzywam deszczu zimny strumień! Pragnę czuć pieszczotę chłodu, pragnę doznać ciała drżenia. Nakarm, gdyż umieram z głodu: czułości i zrozumienia.
  6. Rzeczywiście rodzą się wspólne spostrzeżenia :) A wiatr i tak do końca świata będzie rozsiewał maki po polach i na pewno wiele wierszy ujmie ten fakt. Pozdrawiam :)
  7. po żniwach wena umiera w posępnym słońcu dogasa ścierniska ślad jeszcze wczoraj w szeleście kłosów tańczyłam makowe suknie zdzierał wiatr bezczelnie bezwstydnie rozsiewał życie nim słońca promienie chłodne okryją ramiona w makowych kwiatach kołysać się będę we śnie w pogoni za wiatrem uniosę się w tańcu zadzierając sukni fałdki w zbożu
  8. Gazy w sensie...bąki, ale niekoniecznie. Takie gazy (bąki) jak kto woli to też mierne artykuliki (w mojej wyobraźni). Strasznie śmierdząca sprawa! :)
  9. Nie najedzony wzrok zaciekle błądzący w przekręconych wersach: chmara, rój brzęczący, szarańczy zryw żądny niezwykłej sensacji. Gryząc, rani do krwi - dzikości owacje. Dziennikarski podstęp w przerobionych słowach napędza tłum głodny od nowa, od nowa… Bez urazy panie co piszesz dla kasy! Nie znając wartości puszczasz tylko gazy.
  10. Cisza w suszy szeleści: w pokosach traw, muzyce świerszczy. Nad łąką miraże - jak stada motyli kolorowe wachlarze. Ciszy bezdźwięczna muzyka: kuszący wzrok zmysły przenika. Źdźbła trawy we włosach - jak pleciony wianek rzucony na bezdrożach. W ciszy gorzkie milczenie: wyschnięta łza i odrętwienie. Przeszłości obrazy - jak niemi świadkowie romantycznych pejzaży.
  11. Apokalipsa wielkie ma oczy kości pokrywa szarawa skóra obdarty łachman z jedynym skarbem kawałkiem skórki twardego chleba Apokalipsa pustą ma miskę wyciąga ręce w kierunku nieba w modlitwie pańskiej chleba naszego daj chleba Panie a może nie masz Apokalipsa w głodzie pracuje ostatnie siły wskrzeszane batem snów o wolności prawie już nie ma nadzieja milknie skulona strachem Krzyż krwią zbroczony sponiewierany na stos rzucony kolejny numer z krematoryjnym dymem odchodzi wieczność go wita racz dać mu Panie
×
×
  • Dodaj nową pozycję...