Promień slońca wpadł do mojego pokoju.
Musnął filiżankę pełną ciepłej kawy.
Zadrżał przesunął się zdziwiony w kąt pokoju.
Wsparł się na bukiecie stojącym w złocistym wazonie.
Wydawało mu się, że już go gdzieś widział.
Wymknął się otwartymi drzwiami do ogrodu,
pogłaskał rozleniwionego kota.
Zanurzył się w kałuży porannego deszczu
i zmienił ją w tęczę.