Kiedy już wypiję kwartę goryczy
Zjem kanapkę boleści
Połknę owoc cierpienia
Wytrę łzę samotności
Przytulę me rozczarowania
Przykryje się kołdrą smutku
I zasnę...
Popłynę statkiem marzeń
Na wyspę błogości
I pójdę...
Różaną aleją snu
Tam znajdę słońce
Które świeci dla mnie
Na głazie spotkam uśmiech
( Ten porzucił mnie dawno)
Zaczerpnę go całą sobą
Upiję się nim jak winem
Z owoców euforii
I zostanę tam – ile tylko się da
Budzę się... sen pryska
Wracam do wrogiej dżunglii
Znika uśmiech – jedyny przyjaciel
Szukam naiwnie odrobiny dżemu
Na kromce codzienności
I znów zaczynam marzyć...
O śnie