w letnie południe gotowałem potrawę przyprawioną
bazylią przyniesioną wiosennej nocy dodałem
kawały mięsa zamrożone zimowego ranka a czekając
aż będzie gotowe przyniosłem wino z owoców
zerwanych pewnego jesiennego wieczoru
innego dnia skrawałem garnitur jakbym już samą
czynność miał pokazać klientom projekt przede
mną był niczym całe miasto praca przeniosła mnie
do świata nici wszywanej w materiał i widziałem
przez jej wiecznie otwarte oko że tworzę
doskonałość na swą zgubę jak Faust
pewnego wieczoru przesiadywałem w kinie a film
nacierał moje uszy przyjemnymi uderzeniami
dźwięku był kompanem pośród pustki którą
powierzałem swojemu dziennikowi i przyjacielem
myśli tak dyskretnych że nikt ich nie mógł
przejrzeć wnikliwie jak ja wtedy gdy pojąłem
iż pory roku tworzą doskonałe odzienie