miłośc???
jeśli trzeba, moge czuwać przez całą noc-
zimna jak węgorzn, jakbym nie miała powiek
ciemnośc spowiła mnie jak martwe jezioro
czarnobłekitna wspaniała jak śliwka
bąbelki powietrza nie wzlatują z mego serca, nie mam płuc
i jestem brzydka, mój brzuch jest jak jedwabna pończocha
rozkładaja sie w nim głowy i ogony mych sióstr
spójrz, topnieją jak monety w stężonych kwasach
pajęcze szczęki, kręgi odsłoniete przez chwilę
jak białe lilie na architektonicznym planie
gdybym sie poruszyła, ten różowowfioletwy wór
z plastyku pełen jelit mógłby zagrzechotać
dawne urazy obijaja się o siebie jak wychwiane zęby
lecz cóz wiesz o tym ty,
tłusta wieprzowina, mój kochanku wypełniony szpikiem,
z twarzą-ku-ścianie?
pewne rzeczy tego świata są niestrawne
zalecałes się do mnie przy pomocy owadożernych nietoperzy
o wilczych głowach, zawieszonych na wyschłych pazurkach
w wilgotnym zaduchu PAWILONU MAŁYCH SSAKÓW
pancernik drzemał w skrzynie z piaskiem
sprosny i nagi jak świnia, białe myszki
mnozyły się z nudy w nieskończonośc jak aniołowie
na końcu szpilki.
omotana w mokre od potu prześcieradła
wspominam skrawione piskleta i poćwiartowane króliki
sprawdziłes spis karmy dla zwierząt i zaprowadiłes mnie
do OGRODU UNIWERSYTECKIEGO, żebym bawiła się z boa dusicielem
udawałam, że jestem DRZEWEM ŚWIADOMOŚCI
weszłam do twojej bibli, wstapiam na pokład twojej arki
razem z boskim pawianem w peruce, z woskowymi uszami
i pajakiem w niedźwiedzim futrze pożerającym ptaki,
który biegał wokól szklanej skrzynki jak ośmiopalczasta reka
Nie mogę zapomnieć o tym,
jak nasze zaloty oświetliły łatwopalne klatki
nosorożec o dwóch rogach otworzył paszczę,
brudna jak podeszwa buta i wielką jak szpitalny zlew,
by połknąc kostke cukru, jego błoniasty oddech
obciągnął moją rękę az po łokiec rękawiczką
śłimaki posyłałay pocałunki jak czarne jabłka
teraz noca przeganiam małpy, sowy, niedźwiedzie i owce
poprzez żelazne prety...
i mimo to nadal nie śpie...