Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Klaudia Wojtulek

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Klaudia Wojtulek

  1. normalnie zaraz się rozpłyne w tych słodkościach... ma ktoś Glukometr??? powiedz, jestes fanka różowego koloru??? i wierzysz w takie banały?
  2. Wkrótce uświadomisz sobie czyjąś nieobecność Rozrastającą się obok ciebie jak drzewo, Drzewo Śmierci, bezbarwny australijski eukaliptus, Ogołocony, porażony piorunem- istne złudzenie, A niebo jak świński zad, całkowicie obojetne. Lecz teraz jestes niemy, A ja kocham twoja głupotę, Jej ślepe zwierciadło. Spoglądam na nie I odnajduję własną twarz... Myślisz, że to zabawne??? To dobrze. Że chytasz mnie za nos jak przęsło drabiny Kiedyś możesz dotknąć czegoś niewłaściwego: Małych czaszek, spłaszczonych małych wzgórz, straszliwego milczenia. Do tego czasu twe usmiechy sa jak odnalezione pieniądze
  3. ...Wezwałam dziś do siebie śmierć... I przyszła.... I była Aniołem !.. W skrzydłach zamiast piór miała żyletki i dziurę po kuli na czole... Zamiast korali na szyi - sznur, tabletkami wypchane kieszenie, i rzeką mokry strój i do nóg przywiązane kamienie... A w pierś wbity nóż, a za uchem miała skręta, cierniową koronę wplątaną we włosy... ...Już na zawsze Ją zapamiętam... ...Zawołałam dziś sobie smierć... I przyszła... Lecz me podcięte żyły wyśmiała... Powiedziała, że ja sobie z Niej kpię ! I swój numer komórki mi dała.... Patrzyła na mnie z ironią swymi naćpanymi oczami i zakazała mi się już bawić z gazem, żyletkami, prochami.. ..A gdy na serio postanowię umrzeć to mam zamiast tej durnej zabawy po prostu zadzwonić do niej a na swych skrzydłach szybko się zjawi... ...Zawołałam dziś sobie smierć... A ona popukała się w głowę ! Powiedziała, że zamiast wzywać Ją powinnam wezwać pogotowie... ...Zawołałam dziś sobie śmierć... A ona odwróciła się na pięcie ! Krwawiąc patrzyłam jak odchodzi gubiąc żyletki na każdym piętrze...
  4. szczerze??? mi sie podoba, być moze nawet charakteryzuje mnie... prosty, a zarazem taki wymowny :D
  5. polecam zmienić tytuł, aby był adekwatny do treści, ognisko nic nie mówi, może lepiej ogień??? albo płomień???
  6. nie ma to jak wykorzystanie przemijalnosci pór roku... ah, troche banalne
  7. miłośc??? jeśli trzeba, moge czuwać przez całą noc- zimna jak węgorzn, jakbym nie miała powiek ciemnośc spowiła mnie jak martwe jezioro czarnobłekitna wspaniała jak śliwka bąbelki powietrza nie wzlatują z mego serca, nie mam płuc i jestem brzydka, mój brzuch jest jak jedwabna pończocha rozkładaja sie w nim głowy i ogony mych sióstr spójrz, topnieją jak monety w stężonych kwasach pajęcze szczęki, kręgi odsłoniete przez chwilę jak białe lilie na architektonicznym planie gdybym sie poruszyła, ten różowowfioletwy wór z plastyku pełen jelit mógłby zagrzechotać dawne urazy obijaja się o siebie jak wychwiane zęby lecz cóz wiesz o tym ty, tłusta wieprzowina, mój kochanku wypełniony szpikiem, z twarzą-ku-ścianie? pewne rzeczy tego świata są niestrawne zalecałes się do mnie przy pomocy owadożernych nietoperzy o wilczych głowach, zawieszonych na wyschłych pazurkach w wilgotnym zaduchu PAWILONU MAŁYCH SSAKÓW pancernik drzemał w skrzynie z piaskiem sprosny i nagi jak świnia, białe myszki mnozyły się z nudy w nieskończonośc jak aniołowie na końcu szpilki. omotana w mokre od potu prześcieradła wspominam skrawione piskleta i poćwiartowane króliki sprawdziłes spis karmy dla zwierząt i zaprowadiłes mnie do OGRODU UNIWERSYTECKIEGO, żebym bawiła się z boa dusicielem udawałam, że jestem DRZEWEM ŚWIADOMOŚCI weszłam do twojej bibli, wstapiam na pokład twojej arki razem z boskim pawianem w peruce, z woskowymi uszami i pajakiem w niedźwiedzim futrze pożerającym ptaki, który biegał wokól szklanej skrzynki jak ośmiopalczasta reka Nie mogę zapomnieć o tym, jak nasze zaloty oświetliły łatwopalne klatki nosorożec o dwóch rogach otworzył paszczę, brudna jak podeszwa buta i wielką jak szpitalny zlew, by połknąc kostke cukru, jego błoniasty oddech obciągnął moją rękę az po łokiec rękawiczką śłimaki posyłałay pocałunki jak czarne jabłka teraz noca przeganiam małpy, sowy, niedźwiedzie i owce poprzez żelazne prety... i mimo to nadal nie śpie...
  8. Dolina zwierząt ciemna tak że giną drzewa A cisza jest jak okna dalekiego blask Czai się w niej zagłady ognista ulewa Księżyc dzwoni za chmurą jak nad grobem kask Gubi się tu milczenie po omacku rąk Oddychać ustom trzeba żeby nie umarły Ta noc jest jak zamknięty szczelnie grochu strąk Do którego promienie słońca nie dotarły I śpiewają ten mroźny kolędowy czas A rzeka stoi w miejscu groźna w lód zakuta I niesie się biała wigilijna nuta Przez doły ciał pełne w którym oddech zgasł Każe mi me milczenie nie dobywać słowa Z płuc moich z gardła mego z niespokojnych snów I toczy się tak ziemia jak odcięta głowa A nad nią słychać szelest żerujących słów Nauczeni przyzywać Boga po imieniu Zapomnieli swego gdy naszła ich śmierć Wśród śnieżycy dreptają w niepewnym płomieniu Betlejemskiej gwiazdy nadzianej na żerdź I śpiewają ten mroźny kolędowy czas A rzeka stoi w miejscu groźna w lód zakuta I niesie się biała wigilijna nuta Przez doły ciał pełne w którym oddech zgasł
×
×
  • Dodaj nową pozycję...