Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Wiktoria Amathus

Użytkownicy
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Wiktoria Amathus

  1. Dziewczęta słodko, słodko śpiewajcie! Po łąkach kuso biegajcie! zwiewnie odziane piersi skaczą zielone, grają, igrają, mrowiska wypełnione po brzegi trzęsą się brzuchy wasze białe i pępki różowe zakręcone na palcu włosy wtulone w burzowe chmury Dziewczęta, słodko, słodko… gryząc źdźbło, w trawie chłodzę głowę
  2. Pojedynczy gotują pojedynczo, gdzieś koło łóżka zalewając brudną podłogę I jakoś nie mam cię czym dziś poczęstować choć na co dzień -jak wiesz- lubię ćwiartować kurczaka tak. Jestem trochę pretensjonalna i niecodzienną mam burzę hormonów trącam piersią, w alkowie mam bałagan, w łóżku nóżką, koło krzesła słowo na F: fatałaszki ..a nad ranem histerycznie zjem chińską i popiję czystą
  3. Dobrze, że zostały na stole brudne kubki ma się wrażenie, że byli tu ludzie coś tam się sączy, coś kapie, coś gładzę nogą. zakurzone chryzantemy i śliwki pokryte lśniącym meszkiem banalnie ktoś tam się tłucze w rozpromienionych cząsteczkach wczorajszych analiz. unosi się. i kurz i kwiat mam dwie lewe ręce i trącający paraliż czyli nie będzie dziś obiadu, bo nie ma na czym tylko zapalę nie mówiąc wcale co o tym myślę choć kłębię plączę w wypełnonym po brzegi wiadrze teorii klasycznych faktycznie: odkurzę stare ślady i znów napiszę, że mi brakuje idioty! Może nawet syknę wulgarną szminką na ustach jakby niedbale
  4. Sikaj siusiakiem pożółć, pozłoć Ugier. Tycjan. Szafranowy pulsujące wilgotną wstęgą po czarnym kwadracie maziste plamy dopieszczeń Świat wciąga ludzi skulonych w szarości ulic odbytem niebytem ciosanych szorstko blisko szarości podstopia pożółć, pozłoć lekkim strumieniem wdzierając się między blade pustostany będzie śmierdziało. Ciepłem będzie cieplej pod stalowym przęsłem ćwiartującym ostatnie wyblakłe promienie
  5. L. umarła jakoś w grudniu, Pogrzeb będzie popołudniu, po miesiącu, po grudniu Zrobili parę nacięć i już wiedzą, Że to nie super mocne, które paliła nad gazetą sama, To nie żołądek, ani nie wódka. L. nie uznawała, żadnych świętości, Utraciła wszystkie miłości, była raczej niska i przy kości Krzyżowała Chrystusa każdego ranka po kilka razy ołówkiem na pierwszej stronie gazety, a czasem w środku Na parapecie w kuchni trzymała drobiazgi. Papierki, sznurki, obrazki ułożone stosami gdzieś do połowy okna powodowały półmrok Ktoś nawet podejrzewał, że mogła to zrobić sama, jak? Niewiadomo Jej ciało leżało w kuchni przyduszone bezcennym śmieciem. Ano długo podobno.. Odkryte okno wpuściło ozłacające światło, Z kranu leciała melodią brązowawa woda, grzejnik coś stukał do taktu i mucha rytmicznie tłukła się o szybę, było trochę smrodu i trochę niewygody, ponacinali, a potem to już szybko do ziemi. I Już. Koło lutego.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...