Pochylona głowa nad przepaścią
Ciało wbite w skały
Co jakiś czas zalane potem
W skwarze słońca
Prostując ramiona
Nie ma czasu
By spojrzeć przed siebie
Już nie warto
Zapalono pochodnie
Nie ma już odwrotu
A jednak słychać jeszcze płacz
Człowieka nad ziemią wiszącego