nadziejo, Ty którą drwisz sobie ze mnie
z kpiącym uśmiechem w lustrzanym odbiciu
a czas ulotny dźwiga ciężkie brzemię
mącąc Twój obraz złudny o złotym obliczu
Ty mnie ożywiasz, sycisz przesytem
obietnic, co kusza mirażem wszechświata
z pustych oczu odchodzisz za pan brat z niebytem
Ty ostatnia śmierć utraconego lata...