Pędzą konie po betonie,
a za nimi kurz.
Pędzą szybko, coraz szybciej
i nie wrócą już.
Szare konie, siwe konie.
Ja ich nigdy nie dogonię.
Konie biegną, galopują,
na wycieczkę się szykują.
Konie ruszyły cwałem.
Przebiegły nad wałem.
Konie kopytami walą,
pewnie wał rozwalą.
Konie biegną beztrosko, swawolnie.
Z kopyt iskry tryskają.
Już coraz bliżej do zagrody mają.
Już tylko chwilka i nie będą wolne,
ani swobodne, ani swawolne.
Skończy się wolność, skończy swoboda.
Skończy się konia przygoda.