przyssałam się do twojego jabłka Adama
i ponurym okiem łypię
przez palce
patrzysz na mnie z góry
znowu zadzierasz nosa
jak wtedy
marszczysz czoło
i cmokasz
zwietrzałe powietrze
chowa się w twoich włosach
smugami moich palców
wyrywa ci
zębate myśli
uśmiechają się industrialnie
białe jak nasze małżenstwo
nieskonsumowanej kolacji
nie będę ci odgrzewać
w czajniku
pogwizduje małe blaszane zwierzątko
to złota rybka
na twoim palcu się szczerzy
obrączką