Zostałem wysłany z galaktyki M31 na planetę zwaną Ziemią. Przybywam tu w celu edukacji pierwotnego ludu.
Wiem o wydarzeniach tego świata więcej od ludzi, którzy je przeżyli. Wiem, jak powstali i znam ich przeszłość. To, co im się przydarzy w przyszłości też już wiem. Wiem, kiedy świat zakończy swą działalność. Znam nawet adres Nieba.
Co robię na Ziemi? Uczę nauczycieli. Objaśniam biologię biologom, fizykę fizykom a historię historykom. Udowadniam ludziom, że ich wiedza nie jest nic warta. Dla ich rasy jestem kimś w rodzaju Boga, kimś o pełnej wiedzy, inteligencji, mądrości. Prawie.
Jedna tylko rzecz mnie zastanowiła. Szerzyłem właśnie wiedzę wśród czarnej, ludzkiej masy w parku. Nagle mój wzrok przykuła dziewczyna. Czekała w napięciu pełnym euforii. Takie uczucie towarzyszyło Bolesławowi Chrobremu w chwili koronacji.
Wtem na horyzoncie pojawił się młody mężczyzna. Szybkim krokiem, jakby się spieszył, jakby się bał, że dziewczyna ucieknie, podszedł do niej. Stanęli naprzeciwko siebie. Nagle oboje uśmiechnęli się. Tak uśmiechnął się Einstein w chwili, gdy odkrył teorię względności. To był uśmiech największego szczęścia i spełnienia.
Moi słuchacze również skupili uwagę na zakochanej parze. Jeden z nich spytał w zamyśleniu. ,,-Czym jest miłość?”
Odszedłem bez słowa. Nie potrafiłem odpowiedzieć.