sam nic nie znaczysz!
potrafi cię zgnieść strach wieczny,
śmiertelny tylko z twojej ręki.
ból istnienia twojego jedyny,
nieistniejący bez ciebie.
samotność krocząca cieniem,
w tłumie słonecznych promieni.
sam nic nie znaczysz!
choćbyś wydłubał strachom oczy ich wielkie
palcami serdecznymi bez serca…
nic to,
gdy wokół inni ślepi,
znajomo niegdyś otwartymi oczami patrzący…
choćbyś zaistniał sam,
z bólem w zakrwawionej, wyciągniętej ręce…
nic to,
gdy wokół bestie rzucające się ku tobie,
by gryźć ból razem z palcami…
choćbyś ogarnął sobą cały tłum
niczym odwrócone słońce swe dzieci…
nic to,
gdy ich ręce bez ciepła, niechwytne,
zawracające rzekę wieczna łez płonących…
choćbyś pogryzł, opluł i spalił
dary jego cudne, odwrotnie pomocne…
nic to,
gdy ogarnie cię dusicielskim dotykiem
i przytuli jak dziecko do bezserca…
sam nic nie znaczysz!
spraw bym się mylił!
przestań próbować jednostko, egoisto!
przypomnij sobie, co znaczy razem!
nie sami, bez strachu, dzielący ból,
tworzący świat.
możecie wszystko!
tylko to jedno…