*
Pigwowiec we wrześniu zakwitł
- bezwstydnik.
Tuż
obok prawie dojrzałych pigw
- braci i sióstr -
żywot pszczelego kochanka
wiódł trzy dni.
**
Malina spłoniona
- za przyjście niewczesne
- przeprasza półgłosem.
** *
Niebo bezkresne
obłoki jak miecze
obosieczne.
****
A pod stopami
moja miłość -
taka spóźniona
prośba-modlitwa
o całe ćwierćwiecze -
jarzębiną i wrzosem
w niebo wykwitła
- wstydem pobladła
- i opada mleczem.
**** *
Ach ten wrzesień,
mgłą się kłania,
a w niej jesień
cicho przysiadła
i smutek niesie!
**** **
Czas winobrania;
te zimne grona
o barwie wrzosu
ogrzać w dłoniach,
utulić do snu
na sposób
delikatniutki.
Potem, po prostu
zgryzę jak obie twoje
rozkwitłe sutki
i moszczem do syta
mleczne obłoki napoję!
**** ***
Aż tu pijany jeden
ruszył z kopyta
jakby na Wiedeń
- rumak oszalały
- bułany i niedościgły.
A nago na nim
siedzi mój anioł
- śnieżnobiały
- zakochany i białoskrzydły.