Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Łowca Andronów

Użytkownicy
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Łowca Andronów

  1. Szpula. Kałużny.

    Wiesz, Walerio, takimi zmokniętymi wieczorami można dorastać [z jednej strony rzadkie imię Waleria wzmacnia klimat, z drugiej strony przez swą rzadkość ogranicza wymowę wiersza - czy Waleria istniała? wychodzi na to, że Waleria to imię dla dziewczyny, której smutek pisany.]
    i wracać na miejsce, w ziarenko, które jeszcze nie zaczyna pękania. [no albo się dorasta, albo się wraca do "ziarenka, które jeszcze nie pęka". Może tak już niektórzy mają, ale przez rozpamietywanie się nie dorasta]
    To nazywamy klatką, mieszczącą stare rytuały; [rytuał to pewne powtarzalne zachowania. Wraca sie raczej do wspomnień (treści) a nie rytuału (formy), po co wracać samemu z siebie do rytuału, gdy nie ma już wypełniającej go treści?]
    na wierzchu ubita filiżanka z jakiegoś motelu. Jest wiosna.

    I jeszcze dworcowe tunele, Walerio, twoje portrety wiezione do ojca,
    brakuje tylko pośmiertnego. Tak wygląda przejście [portret pośmiertny - czyj, ojca? - niepokoi, rozbija całość. Skoro ktoś odszedł, po co słowa? cisza nie wystarczy?]
    międzyświatowe, podobno. Motyli lot w stronę światła. ['naturalna' śmierć to rzeczywiście może być motyli lot... cymes z zastrzeżeniem]

    Wszystko ma zwieńczenie, Walerio, [jesli ta wzmianka ze śmiericą ma sens, to ten wers zakrawa na truzim]
    również nadstolikowe gapienie się na przechodniów, ich mieszkania, [podsumowanie czyjegoś życia przez nawyki, podoba mi się :) ]
    książki i ulubione piosenki, wpisane w sposób chodzenia. Na później
    zostaje tresura kota i układanie klatek, jedna po drugiej, aż do filmu. [śmierć - film gotowy; podoba mi się ta metafora]

  2. 15.30 do Rudy Śląskiej [tytuł zdradza strumień świadomości popełniony w wierszu]

    w Barreales [jako że Ruda Śl. nie chwyci - lecimy do Argentyny]
    na werandzie estancji Don Julio Alamosa
    wieczór znosi z gór wiatr
    i stuka w okiennice [weranda estancji z okiennicami, może być, choć inaczej wyobrażam sobie werandy estancji]
    od stu lat [btw. kto z Tobą czeka te sto lat? Bo chyba nie ten facet z ostatniego wersu...]
    cierpliwie czekamy na to [czeka się na coś czego jeszcze nie ma. ]
    że nic się nie wydarzy [więc albo "wtedy" dzieje się dużo, albo liczymy na niezaistnienie niekorzystnych wydarzeń]
    i kiedy jesteśmy już blisko
    tak jak teraz
    podjeżdża autobus [przyjazd autobusu nie musi oznaczać jakiegoś wydarzenia, szczególnie jeśli do autobus do Rudy Śl.]
    rzucam papierosa [i dobrze, obowiązuje zakaz palenia w miejscach publicznych. Ale czy łamanie zakazu nie wzmacnia poetyckości ;>]
    biegnę [nie musisz biec, chyba że czekasz niecierpliwie]
    i znowu nie wiem
    co ten facet mógłby mi powiedzieć [hm, może że na estancji trzeba cięzko pracować?]


    nie trafił:( Sklejka dwóch obrazów - Barreales i przystanku autobusowego. Nie trzeba cierpliwie czekać, w wierszu nic się nie dzieje.

×
×
  • Dodaj nową pozycję...