-
Postów
11 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
Odpowiedzi opublikowane przez Jacek_Przyjacielski
-
-
Konkurs na opowiadanie! To jest to! Od dawna piszę różne rzeczy, ale większość z nich ląduje w szufladzie. Brak mi odwagi, by je komuś pokazać. Może teraz nadszedł czas, by to zmienić?
Pożyczam od znajomych maszynę do pisania z niemiecką czcionką i umiejscawiam ją na biurku w swoim Kąciku Rozmyślań. Wyciągam ze skrytki pod oknem pamiętnik i stare listy. Pora napisać o sobie coś prawdziwego.
Zamykam oczy. Bez trudu przypominam sobie wszystkie zdarzenia. Widzę twarze i słyszę głosy. Jak się to zaczęło?
Przy Trzecim Liceum Ogólnokształcącym organizowano siódmą i ósmą klasę podstawówki. Do przeniesienia się tu zachęcano tych, którzy chcieliby później uczyć się w tym ogólniaku. Rodzice uznali to za dobry pomysł. Więc dwa ostatnie lata szkoły podstawowej miałem spędzić w szacownym budynku LO w towarzystwie licealnych kolegów. Razem a innymi 14-latkami znaleźliśmy się we wrześniu w klasie, w której nikt się nie znał. Zbieranina z różnych dzielnic. Wszyscy byliśmy dla siebie nowi.
Natalia od razu przyciągnęła moją uwagę. Zdawała się być taka... efemeryczna, jak róża z „Małego Księcia". Nie była uważana za bardzo atrakcyjną dziewczynę, mnie jednak urzekła całkowicie. Roztaczała wokół siebie jakiś niezwykły czar.
Obserwowałem ją na lekcjach. Byłem skrępowany i zachowywałem się sztucznie, kiedy próbowałem z nią rozmawiać na przerwach. Marzyłem o niej siedząc w swym pokoju ze słuchawkami na uszach zasłuchany w uwerturę do dramatu muzycznego Ryszarda Wagnera „Tristan i Izolda".
Pamiętam, jak czasem wybierałem się na samotny spacer do pobliskiego lasu. Zrywałem jakieś polne kwiaty i robiłem z nich mały bukiecik. Z walącym sercem zachodziłem pod jej dom, kładłem kwiaty na wycieraczce, dzwoniłem do drzwi - i w nogi! Potem do północy siedziałem na ławce w podwórku wpatrzony w jej okno na drugim piętrze. Na drugi dzień dawała mi do zrozumienia, że wie...
Nie wzbudzałem w niej takich emocji, jakie sam przeżywałem. Czasem nawet traktowała mnie ze wzgardą, bawiła się mną. To chyba jeszcze potęgowało moją nastoletnią, nieszczęśliwą miłość.
Kiedy po kilku latach już w liceum pierwszy raz byłem gościem w jej domu, na dworze padał rzęsisty deszcz. Po drodze oczywiście zmokłem do suchej nitki, na nic się zdał parasol. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczyła mnie w progu ociekającego wodą. Zdjąłem kurtkę, buty i wszedłem do pokoju. Jej rodzice, jak zwykle zajęci sobą, nie zauważyli mego przybycia.
— Chyba nie będziesz tak stał w tych mokrych ciuchach?
Rzeczywiście, stałem na środku, bojąc się zamoczyć rozkładany fotel, jedyną rzecz do siadania w tym pokoju. Stałem i trzęsłem się z zimna.
— Biedaku, musisz się wysuszyć — powiedziała, uśmiechając się słodko.
Przyniosła mi ogromny koc i zaproponowała, że powiesi moje spodnie i koszulę w łazience. Poczułem się zażenowany. Najpierw odmówiłem. Ale woda wciąż ze mnie ciekła i na dywanie powstała już mokra plama. Z figlarnym uśmiechem rzuciła mi koc na głowę i wychodząc z pokoju powiedziała:
— Za pięć minut przychodzę po twoje rzeczy. Herbata z cytryną, czy bez?
Za chwilę, owinięty w koc od stóp do głowy, siedziałem na podłodze, trzymając kubek gorącej herbaty z cytryną. Natalia siedziała naprzeciwko mnie, również na podłodze i wydawała mi się całkiem inna, niż w szkole. Taka ciepła... jej swobodne zachowanie sprawiło, że i ja poczułem się rozluźniony. Skrępowanie zniknęło gdzieś zupełnie. Nawet ta cała deszczowa sytuacja już mnie tylko rozśmieszała.
Na ścianie nad jej głową wisiały poprzypinane szkice wykonane ołówkiem.
— Dlaczego wszystkie są takie smutne?
Zaczęła opowiadać mi o sobie. O swojej samotności. O nieudanym małżeństwie rodziców. O tym, jak zimno i ciemno jest w jej domu. Uważnie się jej przysłuchiwałem. Wpatrywałem się w jej błękitne oczy z ciemną obwódką wokół tęczówek. Starałem się zrozumieć kryjące się za słowami uczucia. Chciałem wejrzeć w osobowość Natalii. Jaka naprawdę jesteś? Na koniec zamyśliła się, spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem i powiedziała cicho:
— Nikomu o tym wszystkim nie opowiadałam. Dlaczego tobie?
Podeszła do mnie na czworaka, klęknęła przy mnie. Jej nagła bliskość poraziła mnie. Zacisnąłem koc mocno wokół siebie. Ujęła moją twarz w obie dłonie. Jej jasne, o wyraźnym kształcie usta zbliżyły się do mnie. Poczułem jej ciepły oddech. Jej oczy były tak blisko moich, że straciłem ostrość. Przymknęła powieki. Coś delikatnego musnęło mnie w kącik ust.
— Już czas...
— ?!
— No, chodź do mnie, jutro skończysz to opowiadanie.
Cudownie miękki, śpiewny głos budzi mnie z zamyślenia. Odwracam się. Błękitne oczy z ciemną obwódką wokół tęczówek wpatrują się we mnie z miłością. Czy to deszcz sprawił, że jesteś dziś moją żoną, Natalko?
0 -
Dziekuję! Myslę, że te uwagi są bardzo trafne.
0 -
Słońce zachodzi
Tam ciemny las, tu pole
A dokoła wiatr0 -
Sarny dwie o, tam!
Spójrz, jak szybko biegną w dal!
Może dognasz je?0 -
Ta droga przez las
Wiedzie nas hen! daleko
W krainę szczęścia0 -
Piękna muzyka!
To leśny ptak tak śpiewa
W drzewach wiatr mu gra0 -
życie jest czasem bardzo trudne i smutne
czasem nudne
puste bzdurne
czy śmierć jest łatwa i wesoła
czy ciekawa
pełna treści namiętności
no to po co
[bez "i" w pierwszym wierszu? A może bez "i smutne (…) i wesoła"?]0 -
Złoto na drzewach?
To słońce w mokrych liściach
tak się odbija!0 -
mrugnięcie przed brukiem
zmieniam decyzję
za późno
[Czy gdyby pozbawić ten wiersz tytułu, byłby czytelny? A może zamiast tytułu wiersza, bo w istocie wolałbym, żeby go nie było, dodać pierwszy wers rozjaśniający sytuacje, np. "lecę głową w dół"?]0
Deszcz
w Proza - opowiadania i nie tylko
Opublikowano
Konkurs na opowiadanie! To jest to! Od dawna piszę różne rzeczy, ale większość z nich ląduje w szufladzie. Brak mi odwagi, by je komuś pokazać. Może teraz nadszedł czas, by to zmienić?
Pożyczam od znajomych maszynę do pisania z niemiecką czcionką i umiejscawiam ją na biurku w swoim Kąciku Rozmyślań. Wyciągam ze skrytki pod oknem pamiętnik i stare listy. Pora napisać o sobie coś prawdziwego.
Zamykam oczy. Bez trudu przypominam sobie wszystkie zdarzenia. Widzę twarze i słyszę głosy. Jak się to zaczęło?
Przy Trzecim Liceum Ogólnokształcącym organizowano siódmą i ósmą klasę podstawówki. Do przeniesienia się tu zachęcano tych, którzy chcieliby później uczyć się w tym ogólniaku. Rodzice uznali to za dobry pomysł. Więc dwa ostatnie lata szkoły podstawowej miałem spędzić w szacownym budynku LO w towarzystwie licealnych kolegów. Razem a innymi 14-latkami znaleźliśmy się we wrześniu w klasie, w której nikt się nie znał. Zbieranina z różnych dzielnic. Wszyscy byliśmy dla siebie nowi.
Natalia od razu przyciągnęła moją uwagę. Zdawała się być taka... efemeryczna, jak róża z „Małego Księcia". Nie była uważana za bardzo atrakcyjną dziewczynę, mnie jednak urzekła całkowicie. Roztaczała wokół siebie jakiś niezwykły czar.
Obserwowałem ją na lekcjach. Byłem skrępowany i zachowywałem się sztucznie, kiedy próbowałem z nią rozmawiać na przerwach. Marzyłem o niej siedząc w swym pokoju ze słuchawkami na uszach zasłuchany w uwerturę do dramatu muzycznego Ryszarda Wagnera „Tristan i Izolda".
Pamiętam, jak czasem wybierałem się na samotny spacer do pobliskiego lasu. Zrywałem jakieś polne kwiaty i robiłem z nich mały bukiecik. Z walącym sercem zachodziłem pod jej dom, kładłem kwiaty na wycieraczce, dzwoniłem do drzwi - i w nogi! Potem do północy siedziałem na ławce w podwórku wpatrzony w jej okno na drugim piętrze. Na drugi dzień dawała mi do zrozumienia, że wie...
Nie wzbudzałem w niej takich emocji, jakie sam przeżywałem. Czasem nawet traktowała mnie ze wzgardą, bawiła się mną. To chyba jeszcze potęgowało moją nastoletnią, nieszczęśliwą miłość.
Kiedy po kilku latach już w liceum pierwszy raz byłem gościem w jej domu, na dworze padał rzęsisty deszcz. Po drodze oczywiście zmokłem do suchej nitki, na nic się zdał parasol. Nie mogła powstrzymać uśmiechu, kiedy zobaczyła mnie w progu ociekającego wodą. Zdjąłem kurtkę, buty i wszedłem do pokoju. Jej rodzice, jak zwykle zajęci sobą, nie zauważyli mego przybycia.
— Chyba nie będziesz tak stał w tych mokrych ciuchach?
Rzeczywiście, stałem na środku, bojąc się zamoczyć rozkładany fotel, jedyną rzecz do siadania w tym pokoju. Stałem i trzęsłem się z zimna.
— Biedaku, musisz się wysuszyć — powiedziała, uśmiechając się słodko.
Przyniosła mi ogromny koc i zaproponowała, że powiesi moje spodnie i koszulę w łazience. Poczułem się zażenowany. Najpierw odmówiłem. Ale woda wciąż ze mnie ciekła i na dywanie powstała już mokra plama. Z figlarnym uśmiechem rzuciła mi koc na głowę i wychodząc z pokoju powiedziała:
— Za pięć minut przychodzę po twoje rzeczy. Herbata z cytryną, czy bez?
Za chwilę, owinięty w koc od stóp do głowy, siedziałem na podłodze, trzymając kubek gorącej herbaty z cytryną. Natalia siedziała naprzeciwko mnie, również na podłodze i wydawała mi się całkiem inna, niż w szkole. Taka ciepła... jej swobodne zachowanie sprawiło, że i ja poczułem się rozluźniony. Skrępowanie zniknęło gdzieś zupełnie. Nawet ta cała deszczowa sytuacja już mnie tylko rozśmieszała.
Na ścianie nad jej głową wisiały poprzypinane szkice wykonane ołówkiem.
— Dlaczego wszystkie są takie smutne?
Zaczęła opowiadać mi o sobie. O swojej samotności. O nieudanym małżeństwie rodziców. O tym, jak zimno i ciemno jest w jej domu. Uważnie się jej przysłuchiwałem. Wpatrywałem się w jej błękitne oczy z ciemną obwódką wokół tęczówek. Starałem się zrozumieć kryjące się za słowami uczucia. Chciałem wejrzeć w osobowość Natalii. Jaka naprawdę jesteś? Na koniec zamyśliła się, spojrzała na mnie zdziwionym wzrokiem i powiedziała cicho:
— Nikomu o tym wszystkim nie opowiadałam. Dlaczego tobie?
Podeszła do mnie na czworaka, klęknęła przy mnie. Jej nagła bliskość poraziła mnie. Zacisnąłem koc mocno wokół siebie. Ujęła moją twarz w obie dłonie. Jej jasne, o wyraźnym kształcie usta zbliżyły się do mnie. Poczułem jej ciepły oddech. Jej oczy były tak blisko moich, że straciłem ostrość. Przymknęła powieki. Coś delikatnego musnęło mnie w kącik ust.
— Już czas...
— ?!
— No, chodź do mnie, jutro skończysz to opowiadanie.
Cudownie miękki, śpiewny głos budzi mnie z zamyślenia. Odwracam się. Błękitne oczy z ciemną obwódką wokół tęczówek wpatrują się we mnie z miłością. Czy to deszcz sprawił, że jesteś dziś moją żoną, Natalko?