Bo anioły Diabli wzięli
…
Szturm czy sztorm
jak na morzu
a bez wody
a bez wiary
Ale w ręce
dzierżą
opus magnum
popieprzone
przesolone
Drudzy
robią śmieszne miny
rzeczą „jak tak można?”
z pełnymi ustami
Oto oni
i Oni
Lecz ci Drudzy
dzierżą łyżki
byle duże
byle pełne
Przy korycie
dziwią się strasznie
Zwierzęta! mówią
Wśród bladej nicości
kapitulacji krzyku
i pustki milczenia
aktu cierpienia z lub bez nadziei-
-bez znaczenia
utraty wiary
braku tęsknoty
złych fascynacji i obłąkania
podłej zarazy umysłu, który
martwy od dawna nie drąży myśli
nie szuka celu, ni odpowiedzi
wśród nieistnienia-
--miłości nie ma.
Przybiegłam
Krzyk mnie wołał
Wasze twarze skamieniałe
Gotowe do przebudzenia
Stanęłam więc
Między gniewem a rozpaczą
Czekając na najgorsze
Jęknęłam z wyczerpania
Trzymając pięść ojca
Upadł wcześniej
Teraz zapłakał
Widząc młode chroniące gniazda
tego dnia
widziałam twoją twarz po raz ostatni
na stoliku przy komodzie dokumenty-
jeszcze wtedy nie wiedziałam, że odbiorą mi matkę
odwróciłaś się i wyszłaś
z tępym wzrokiem i obcymi oczami
pozostał strach
i bezczelny zapach perfum
drażniący wszystkie pięć moich zmysłów
a dziś
czy wiesz?
najbardziej nienawidzę cię za to
że zmusiłaś mnie do nienawiści.
Tak, tak, napiszę wiersz…
Lecz najpierw może
Posprzątam trochę,
Umyję ręce,
Z psem wyjdę jeszcze,
Załatwię sprawy dwie w toalecie
I wtedy, wtedy:
Oddam się wenie
W pełni natchniony
W czystym pokoju,
Z czystym żołądkiem
Wiersz ten napiszę.
Szare, niby zwyczajne
a jednak
Świecą światłem własnym, nie odbitym.
To w nich
mieszczą się wszystkie barwy ziemi
i nieba.
I niebo
Komentarze mile widziane, gdyż nie mam pojęcia, czy nadaje się to bardziej do teczki, czy też może od razu do śmietnika. ;)