Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Jarek S.

Użytkownicy
  • Postów

    27
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Jarek S.

  1. Ludzie są różni, niektórzy leczą swoje porażki odniesione na innych poetyckich portalach (bo zebrało się tu grono TWA? tak to nazywacie?), a inni (i Ci są o wiele ważniejsi i ciekawsi) potrafią w rzetelny sposób powiedzieć coś konstruktywnego na dany temat (z czym się spotkałem w komentarzach na mój nędzny wierszyk Modlitwa i kiepskie haiku, za co tutaj jeszcze raz dziękuję tym osobom!, bo spowodowały krytyczny namysł nad moimi wypocinami). O wojnach nic nie wiem, ale to byłoby bardzo niesmaczne. Zalecenie przyjmuję. pozdrawiam
  2. To Pan chyba nie widzi różnicy między krytyką wiersza (nawet tak beznadziejną jak moja, ale nie mam się czego wstydzić, bo nawet najtęższe umysły na tym portalu wyrażają taką krytykę) od krytyki osoby autora w postaci ignorant, syneczek itp. Nie wydaje mi się, abym mówił coś o sposobie krytykowania moich wierszy, nawet jeśli krytyka ta zamyka się w jednym słowie "śmieć" itp. Do takiego zdania krytyk ma prawo. I proszę bardzo!
  3. krzyk o nic? no to ja już wszystko rozumiem... Chyba jednak nie. Pan myli łamanie regulaminu z krytyką, a jeżeli ktoś pana obraża, trzeba to zgłosić - prostszej odpowiedzi dać chyba nie potrafię. a ja nie oczekuję od Pana złożonej odpowiedzi. A czy mylę czy nie łamanie regulaminu z krytyką, to zależy od definicji zwrotu "osobiste wycieczki w stronę autora", bo mogą być grzeczne i mniej grzeczne takie wycieczki, moim zdaniem i jedne i drugie powinny być korygowane przez administratora. I powtarzam już drugi raz, że zgłosiłem takie zachowanie i nie było reakcji, dlatego pomyślałem, że regulamin na tym portalu nie obowiązuje i już nie zwraca się uwagi na takie rzeczy.
  4. Proszę pana - zgadzam się, że osobiste wycieczki są nie na miejscu i jeżeli pan coś takiego zauważył, są odpowiednie narzędzia regulujące takie rzeczy - wystarczy zgłosić złamanie regulaminu. Skoro nie widzi pan sensu polemiki, to po co ten post? Na razie widzę tutaj wielki krzyk o nic. krzyk o nic? no to ja już wszystko rozumiem...
  5. nie wdaję się w polemiki z osobami, które wypowiadają się na temat mojej osoby a nie na temat moich utworów, proszę czytać uważnie. zgłosiłem, nie było żadnej reakcji.
  6. Moim zamiarem było tylko uczulenie odpowiedzialnych za portal na to, że są osoby, które bezkarnie łamią zasady i regulamin, mało mnie interesuje, że jakiś gbur obraża moją osobą, czy zarzuca nieoczytanie, ignorancję itp., nie jestem człowiekiem, do którego trafiają takie obelgi na niskim poziomie, nie mam też kompleksów związanych z moim wykształceniem. Wydawało mi się, że portal jest na wysokim poziomie merytorycznym i kulturalnym, widocznie się myliłem, a przykro się tak zawieść. Rozumiem, że ktoś z komentujących może mieć taki lub inny charakter, ale od czego są administratorzy? Nie powinni oni przynajmniej zwracać uwagi na takie osobiste wycieczki? Może się mylę. Powtarzam, nie czuję się urażony, ze ktoś mnie nazwał pisarczykiem czy synkiem, trudno, aby można być urażonym przez osobę, która mnie zupełnie nie zna... dlatego nawet nie wdaję się w polemiki z takimi małymi osobami. No, cóż, widocznie tak musi być. Pozdrawiam serdecznie!
  7. Jestem tutaj od może dwóch tygodni i już podczas dyskusji o poezji zostałem nazwany artychą, pisarczykiem, ignorantem, a ponadto "nie mam najmniejszego pojęcia o kompozycji", truję/struwam (bo chciałem się CZEGOŚ dowiedzieć od rzekomo Wielkiego Poety tegoż portalu), ach! i jeszcze leczę kompleksy :). Nie otrzymałem natomiast nigdzie rzetelnego i uzasadnionego komentarza (od ludzi, którzy sypali tymi 'obelgami') Czytałem regulamin www.poezja.org i jest tam jasno napisane, że 1. Na www.poezja.org oceniamy utwór, nie autora. (i jest to na czerwono!). Proszę mnie skorygować jeśli źle interpretuję tę bardzo prostą zasadę: jeśli dodaję jakikolwiek tekst na forum, to mogę mieć nadzieję, że to o tym utworze będą komentarze, a nie na temat mojej osoby, natomiast zostanie zbanowany ten osobnik, który będzie rzucał obelgami i obrażał autora. ?
  8. Dziękuję za próbę krytyki od Nikodema Ópatkowskiego, Mariusza Rakoskiego i od f.isia. Mało zgadzam się z Mariuszem R., ale dziękuję za miły i niespodziewany głos.
  9. Zatrzymać ! Poinformować natychmiast po wypadku ! Kto zraniony, ilu martwych, ilu nieżywych, ilu zabitych; kto dostał w serce, a kto w głowę, w brzuch, w plecy, oko, usta, włosy, pierś, pośladki, stopy ! Kto uciekł, a kto został; kto pomagał, a kto dobijał; kto płakał, a kto chichotał; kto, kto, kto. Zatrzymać i natychmiast spisywać: kto, jak, gdzie, kiedy, dlaczego, po co i komu ! Zatrzymać ! Poinformować natychmiast po wypadku ! Gdzie jesteśmy, do kogo przyszliśmy, z kogo wyszliśmy, dokąd idziemy a nie biegniemy, dlaczego cierpimy, dlaczego, dlaczego, dlaczego. Zatrzymać każdego, wypytywać o wiek, płeć, zawód, rodzinę, szkołę, zainteresowania, orientację seksualną, liczbę dzieci, kochanek, samochodów, przyjaciół, psów, kotów. Wypytywać o wszystko ! Zatrzymać każdego, poinformować natychmiast o dziwnych wypadkach ! Natychmiast !
  10. acha, tylko, że w gniotach odrażająco trudno znaleźć kod poetycki - i jak? ulżyło się? leczysz kompleksy? J.S a niby, co miało ulżyć? I od kiedy jestem z panem na ty? Pan odbiera każdą krytykę (ba! każde pytanie o pańskie wierszyki) jako atak na swoją osobę, a to forum to nie rozmowa o autorze a o wierszu, a jak widać na załączonym obrazku, to pan Sojan płaszczy sie przed tymi, którzy wypowiedzą się pozytywnie nt. jego wierszy... nie podejmuje prawdziwej rozmowy, bo prawdopodobnie nie wie, czym ona jest, polecam poczytać Levinasa i innych.
  11. ale z czym ja mam się pogodzić? przecież mi jest obojetne, czy ktoś miał czy nie miał podobne doznania, jesli miał - to dobrze, jeśli nie miał - też dobrze. I jest mi obojętne, czy coś przetrwa mojego czy nie...jeśli miałoby przetrwać tylko to, co jest rozumiane, bo opisuje powszechne stany emocjonalne, to ja mam gdzieś takie przetrwanie :) - to jakiś przeciez populizm. W takim sensie, o którym Ty mówisz, to każda rzecz jest hermetyczna, nie znam utworu, który byłby zrozumiały dla mnie w takim sensie, o jakim Ty mówisz. Nie trzeba być tak głodnym jak dziecko z Afryki, aby rozumieć jego haiku o głodzie. A czy przetrwa taki czy inny utwór, to na pewno Ty o tym wiedzieć nie możesz, bo i skąd? Na pewno miarą przetrwania utworów nie jest to, czy ktoś je rozumie, a rozumienie na pewno nie polega na tym, że ktoś miała podobne doznania, które sa opisywane. Im wnikliwiej czytam twój komentarz, tym mocniej się przekonuję, że powyższe haiku w ogóle nie jest hermetyczne. "Jak mowilem ludzie dokumentuja swoje wlasne przezycia i pogodz sie z tym ze ta czesc utworow ktora wymaga jakiejs wiedzy medycznej, matematycznej itd albo dluzszego tlumaczenia poprostu nie przezyje." - ależ przezyje!, bo w historii literatury mnóstwo jest takich przykladów, nie dość wymienieć Eco czy Fuentesa. Ty mówisz o jakieś popkulturze, która produkuje jakies gnioty, zniewolone byty, które podrygują w jeden rytm, co się z tego rytmu wybije - to traci popularność, ale kto chce być popularny tworząc prostackie rzeczy? To że króluje popklulturalny śmietnik nie znaczy, że ktoś ma się do niego dostosowywać, bo inaczej nei zostanie zrozumiany i zostanie wycofany na peryferia "kultury", jesli tak, to ja marzę o takich peryferiach! Po prostu fundamentalnie się z Tobą nie zgadzam co do rozumienia tekstów :) Nie twierdzę bowiem, że przezyją tylko te, które są ogólnie rozumiane, które odwołują się do powszechnych emocji, uważam, że jest wiele przykładów literackich (teraz mi do glowy przychodzą Mann, Proust), które zadają kłam Twojej koncepcji. I żebym był dobrze zrozumiany, tu w ogóle nie chodzi już o moje haiku, które dla Ciebie jest niejasne, hermetyczne itp., powodów może być tysiące, dla ktorych tak jest. Także z niczym nie musze się godzić, bo "rzeczywistość literacka" pokazuje, ze jest zupełnie inaczej, niż Ty mówisz.
  12. To Wszystko polegało chyba na tym, że ja nic o tym Wszystkim nie miałem wiedzieć! Jednakże było inaczej, a było bardziej inaczej, niż się wszyscy tego spodziewali. Wybałuszyli oczy, kiedy dowiedzieli się, że ja o Wszystkim wiem. Opadły wszystkim gęby, twarze zbladły, wypuścili z rąk przedmioty, które akurat w nich trzymali (a to było przyjęcie, przedstawcie więc sobie, jaki był hałas bijących się talerzyków, filiżanek i kieliszków) i pośpiesznie zaczęli wychodzić. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak mi było wtedy dobrze! Pomyślałem, że zaraz uniosę się w powietrze, bowiem było mi tak lekko i swobodnie w duszy. To było coś wspaniałego. Nieodparta chęć powiedzenia im tego wszystkiego, że ja wiem o tym Wszystkim, była tak wielka, że przez cały poranek i południe nie mogłem niczego zjeść! Ta chęć była wielką bombą, która tykała. Jakież ogarnęło ich zdziwienie, moi drodzy, kiedy dotarło do nich, że ja wszystko wiem o tym Wszystkim, wtedy, a było to na drugi dzień po wspaniałym przyjęciu, na którym zostałem do końca (nie muszę tu chyba mówić, że zostałem sam), wtedy rozdzwonił się telefon. Dzwonił od godziny szóstej rano do jedenastej wieczorem. Już po trzecim telefonie znudziło mi się tłumaczyć, skąd to ja wszystko wiem o tym Wszystkim. Niekończące się powtarzanie tego samego spowodowało, że już o godzinie piątej popołudniu byłem wycieńczony i miałem ochotę wleźć pod kołdrę i zasnąć. Niestety telefon ciągle dzwonił i ciągle musiałem opowiadać jedną i tą samą historię, do której nie mogłem ani nic dodać, ani nic ująć, bo wiedziałem, że ci, którzy wcześniej do mnie już dzwonili, zadzwonią do tych, którzy dzwonili później i wszystko będą sobie opowiadać, a jeżeli jeden usłyszy ode mnie inną wersję, to zaraz zaczną się domyślać, że ja może zmyślam, że ich okłamuję mówiąc, że ja wszystko wiem o tym Wszystkim… Dopiero byłoby ze mną krucho. I tak w tejże historii, która opowiadała o zdobyciu wiedzy o tym Wszystkim, nie mogłem ani razu zmienić czyjegoś nazwiska, ani nie mogłem w jednym opowiadaniu tej samej historii skręcić w lewą uliczkę, a w drugim opowiadaniu tej samej historii w prawą, bowiem byłby to znak kłamstwa dla innych. Skończyło się na tym, że zaczęto się do mnie dziwnie odnosić. Na przykład przy tradycyjnej środowej kawie w kafejce „U Doroty” nie rozmawiano już przy mnie tak, jak przed powiedzeniem im, że wiem wszystko o tym Wszystkim. Nie rozmawiali już między sobą o niezrozumiałych dla mnie niegdyś sprawach – po prostu umilkli, a na miejsce tego wszystkiego wstawili rozmowy o zamordowanej lichwiarce albo o przejechanej kobiecie z dzieckiem na plecach. Pomyślałem, że coś im się stało, że może obawiają się mnie albo jeszcze co innego. Nie wiedziałem, co się dzieje z moimi znajomymi. Myślałem, że kiedy wreszcie będę wiedział wszystko o tym Wszystkim, to oni zechcą mnie nareszcie wciągnąć w swoje rozmowy, a oni po prostu zamilkli… Pomimo wszystko nadal cieszyłem się z faktu, że wiem wszystko o tym Wszystkim. Postanowiłem, że jeśli moi znajomi nie chcą rozmawiać ze mną, to ja zacznę rozmawiać z nimi. Na ponownej kawie środowej w kafejce „U Doroty” zacząłem rozmowę od słów, że Wszystko polega na tym, że obejmuje cały zakres naszej ulotnej wiedzy…nie zdążyłem skończyć zdania, kiedy siedzący koło mnie kolega zakrztusił się kawą i markizą, a koleżanka siedząca naprzeciwko mnie spuściła głowę i do końca naszej środowej kawy nie podniosła jej. Oczywiście przestałem mówić, bowiem obawiałem się o zdrowie moich współtowarzyszy. Na pewno wszyscy domyślacie się, że atmosfera – wywołana moją zdobytą wiedzą o tym Wszystkim – zaczęła mnie już denerwować. Nie mogłem zrozumieć – dlaczego? Dlaczego wszyscy nie chcą mówić o tym Wszystkim!? Próbowałem zagadywać ludzi na ulicy, ale oni nawet nie czerwienili się, a tylko pukali się w głowy odchodzili kręcąc nimi. Następne próby podjęcia rozmowy z przyjaciółmi kończyły się fiaskiem, a ja byłem coraz bardziej przygnębiony, aż owe przygnębienie przerodziło się, jak już mówiłem, w zdenerwowanie. Cóż robić? Milczałem, bowiem doszedłem do wniosku, że jeśli nie mogę z nikim porozmawiać o tym Wszystkim, to moja paplanina o bezsensownych rzeczach nie ma większego sensu! Niektórzy zaczęli podejrzewać, że zostałem niemową, a niektórzy przestali podejmować trudu rozmowy ze mną. To była moja zemsta i najbliżsi współtowarzysze wiedzieli o tym. Czekałem. Czekałem, aż oni, moi przyjaciele, odezwą się do mnie słowami, których tak wyczekuję! Czekałem na słowa, które rozpoczną całą litanię do Wszystkiego! Milczeli. Milczeli, tylko że nie tak jak ja. Wiedzieli, że tym bezsensownym milczeniem robią mi krzywdę. Wiedzieli o tym. Jednakże minęło już tyle lat od incydentu na przyjęciu, że może zapomnieli już o tym Wszystkim, a może nawet zapomnieli, dlaczego ja milczę!? To byłoby straszne! Milczenie bez celu…Milczenie bez celu nie ma sensu! A jaki ja miałem cel w moim milczeniu? Co chciałem im przez moje milczenie udowodnić. Moje milczenie było dla mnie Wszystkim, a oni o tym nie wiedzieli, a gdybym chciał im o tym powiedzieć, to przerwałbym swoje milczenie i wtedy… A co było dla mnie Wszystkim przed moim milczeniem i czy teraz mam zacząć mówić?
  13. Ależ wybaczam i proszę o jeszcze :) Możesz się ze mną nie zgodzić, uważam jednak, że dzisiaj mało kto potrafi tworzyć poezję, bo wychodzę z założenia (idealistyczne to trochę, trudno), że wiersze się piszę, a poezję tworzy, dla mnie wiersz tworzy wtedy poezję, kiedy dzięki niemu otwierają się drzwi, za którymi widzę inny wymiar rzeczywistości, inną realność, jakiś świat możliwy. Wiersz dla mnie jest symboliczny, przejściem do innej przestrzeni. Oczywiście, że nie każdy wiersz musi to spełniać, nie każdy wiersz musi być symboliczny czy otwierający inną przestrzeń, nie każdy wiersz musi być światem możliwym. I zgadzam się z Tobą, że wiersz też jest wymagający... To że nie każdy wiersz jest poezją jest dla mnie oczywistością (w świetle tego, co powiedziałem powyżej), nie znaczy to jednak, że wiersz, który nie tworzy poezji jest zły czy mało wymagający. Wiersze, które nie tworzą poezji (tej metafizyki wiersza) jakoś do mnie nie przemawiają, wolę te, które zapierają mi dech, bo nagle staję przed jakimś "dziwnym" światem, albo odkrywam coś, czego wcześniej nie wiedziałem, pokazuje mi jakieś nowe emocje, uczucia czy doznania...to mnie zadziwia, ale nie potrafię tworzyć poezji, więc próbuję pisać wiersze :) i ciągle się staram nadać im najlepsze brzmienie itp. (spełnić wszystkie wymogi "wiersza wymagającego") Co do modlitwy...nie zgadzam się z Tobą, nie każda modlitwa musi być żarliwa, może być modlitwa bez słów (jak wtedy rozpoznać żarliwość?), może być modlitwa dziękczynna, pochwalna itd, itd, każda z nich może być żarliwa ale nie musi. Ale... "moja modlitwa" w tym wierszyku jest raczej namiętna niż żarliwa, bardziej jest to modlitwa wypowiadana w ambiwalencji uczuciowej, modlitwa-kłótnia itd. Być może za mało to pokazałem, dlatego ciągle nad nim pracuję :) I jak napisałeś jest to modlitwa-wyznanie (kojarzy mi się to z "Wyznaniami" Augustyna, jeśli o taką żarliwość chodzi, to ja odpadam :) ). A może i masz rację... zastanowię się nad tą żarliwością. Nie zrozumiałem jednak, co miałeś na myśli mówiąc o wyrachowaniu? pozdrawiam i dziękuję za uwagi ps a to przykład wiersza tworzącego poezję - dla mnie oczywiście (pierwszy jaki mi wpadł w ręce) Chłód mnie przenika żona umarła - w sypialni nadepnąłem grzebień Buson (ze zbioru Busonkushu, 1784) mi osobiście nie tylko zapiera dech (ale to jest subiektywne odczucie) ale też dosłownie wrzuca mnie w cały świat przeżyć, emocji, zachowań itd. I co najlepsze, dla mnie te haiku nie jest o śmierci, byłoby to zbyt trywialne.
  14. nie sa bo ludzie czytaja haiku i kolekcjonuja to po to zeby ubrac w cialo wlasne emocje. to tworzy rynek na haiku. ma to swoja ciemna strone bo gdy ktos pisze cos co rozumie tylko on, wtedy wyczuwa sie glebie ale poniewaz nie mozna odniesc tego do swojej osoby to taka prace sie pomija albo zapomina i z czasem ona znika z sieci. nie chce znac szczegolow twojej historii tylko staram sie byc pragmatyczny. w kazdym razie powodzenia. pietrek czy chcesz powiedzieć, że rozumiesz tylko to, co potrafisz odnieść do własnych przeżyć? Gdyby dziecko z Afryki napisało haiku o byciu głodnym, to myślę, że byś zrozumiał ten stan nie musząc nawet odnosić go do własnych przeżyć...mam na myśli, że człowiek jest takim zwierzęciem, który może pojąć wiele emocji, uczuć itp. bez konieczności odnoszenia ich do samego siebie. Osobiście pamiętam najmocniej te utwory, w których mowa o takich rzeczach, których jeszcze nie doświadczyłem we własnym życiu. I staram się trzymać daleko od pragmatyzmu, tego współczesnego bożka, przed którym większość ludzi bada na twarz.
  15. to lubię w haiku, że większość z nich są hermetyczne. tez pozdrawiam
  16. aj!, ta 'rzeczywistość trawy'! - całkowicie mnie ujęła, wiele przestrzeni w tym wierszu widzę...
  17. acha, tylko, że w gniotach odrażająco trudno znaleźć kod poetycki
  18. Mam parę problemów... 1. czytam w pierwszych wersach, że wśród nich tacy których podejrzana aparycja nie budzi wątpliwości jakby krzyczeli z daleka strzeż się nie budzi wątpliwości? czyli mają tak podejrzaną aparycję, że nie budzą wątpliwości, że ją mają podejrzaną, czy ich podejrzana aparycja nie budzi wątpliwości, bo nie widać po nich nic podejrzanego i człowiek na nie patrzący nie ma żadnych wątpliwości? Problemu by nie było, gdybym uważał, że helleborus foetidus wygląda odrażająco (aby nie używać mało poetyckiego zwrotu 'odrażająca woń') ale ten kwiat odrażająco nie wygląda i nie budzi we mnie żadnych 'odrażających' wątpliwości (żadnym źródłem przeżyć filozoficznych we mnie nie jest) i wcale do mnie z daleka nie krzyczy 'strzeż się'. Przyznam, że to subiektywne i ktoś inny może twierdzić, że krzyczą na niego konwalie. Czyli budzi wątpliwości czy ich nie budzi? Niech mi Szanowny Autor wybaczy, że spróbuję wejść w Jego głowę (do czego żadnych praw oczywiście nie mam) i stwierdzę, że Autor chciał powiedzieć, że wygląd budzi przeraźliwe wewnętrzne wątpliwości...ale nie budzi! No i klops. Ale! Gdzieś dalej, w zamierzeniu Autora to miał być kontrast (ale widać, że ze znalezieniem tego kontrastu mam odrażające problemy), czytam, że ale przecież są jeszcze mordercy których fizjonomia może zmylić a zatem te pierwsze niezdarne bardzo wersy miały we mnie (czyli w kim tak naprawdę?) budzić odrażającą ostrożność (ale nie budzą!), a lulek czarny! - piękny kwiatuszek, złych emocji we mnie nie wzbudza jakoś...może się czepiam...ale pragnę zwrócić uwagę, że gdzieś tu się wkradła niezdarność słowna...wiem, wiem, licentia poetica i takie inne rzeczy, ale na litość boską! 2. Inny problem... czy naprawdę nie ma czegoś lepszego na określenie brzydkiej woni, albo czy nie ma czegoś innego poza słowem 'odpychająca'? No i ta krew! I jeszcze świeża... 3. Że niby to zielnik (wadliwy) czy personifikacje (tendencyjne)?
  19. nieco poprawiłem ale ciągle to tylko wiersz a nie poezja :)
  20. Już koniec lata Fiolet otoczył jej usta Matka umiera
  21. Nie, teraz już nie będzie modlitwy Modlitwy już nie będzie Za zawiniętą chmurą w niebo oczu I ud Na twoim brzuchu cienie szlakiem Podkreślą najcichsze brzemię Każdego mięśnia i pod moją Dłonią zamieni się w szept Twojego podniecenia a w słowach szelestem Zrośniętych oddasz mi Ostatnią moją myśl która już Będzie uboższa o kolejny orgazm. Nie, nie oddajesz mi przecież swojego ostatniego Dotyku w ranie mojego czekania Zostawiasz go na kolejną lub tylko pierwszą Chwilę mojego pożądania nabrzmiałego W oczach najdroższej twojej zachcianki Obyś tylko nie spłonął od niego. Wtedy nie odejdę, wtedy cały trud zostanie w strumieniu Upośledzonego ale świadomego pojednania Ty jednak nie zdobędziesz się już na nie. Nie, nie potrafię teraz tak pospolicie odejść Bez modlitwy do twoich ust. Nie, nie potrafię teraz tak bez żalu Zamkniętego w łupinie mojego szlochu Odsunąć się i nic nie powiedzieć Nie potrafię bez krzyku Wydłubanego z mojego ostatniego oddechu Erekcji wydobyć z siebie Na odejście ciebie, nie, nie potrafię Tak bez zawiści Otwartej na każdą stronę świata – opuścić cię I nie dać poznać po sobie Że zatapiam się w modlitwach Twoich źrenic, oddaję każdą Rzecz w kokon twojej myśli i Beznamiętnie, bezszelestnie Opuszczam ogród twoich ud. 18.01.09.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...