Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Złośliwa

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Złośliwa

  1. Spotkałam cie po miesiącu. I co? Wszystko wróciło do dawnego nieporządku. Jestem może czasami nieobecna – Jak trup pomiędzy żywymi zasiadam i bez ustanku milcząc gadam. Jestem trochę rozkojarzona – Błądzę w myśli przestworzach niczym cisza dawno zagubiona. Jestem trochę bardziej rozczarowana – wypełniłeś pustkę w jednej malutkiej chwili i odszedłeś jak wszyscy ludzie memu sercu mili. Miałam promyk nadziei, który rozjaśniał życie, lecz wszystko zatracone. Jak widać ciężko oddychać tylko czasami! Miałam zapomnieć o tobie I nie rozmyślać nocami, Lecz nie potrafię żyć jak inne istoty skrzywdzone. Jak widać można oddychać bez powietrza chwilami! Mieliśmy odnaleźć siebie wśród wieczornej ciszy, lecz ty poszedłeś w inną stronę. Jak widać oddycha się nie tylko powietrzem, ale i łzami!
  2. Sen jawą czy jawa snem jest? Proszę nie pytaj mnie. Widzę jak przez mgłę, A może to mgła obserwuje mnie? Życie grą, czy gra życiem jest? Nie pytaj mnie. Pożeram wspomnienia, A może to one trawią mnie? Wiedzieć czy nieświadomym być? Nie pytaj mnie. Żadnych pytań proszę dziś, gdyż: Martwa wśród żywych, Żywa wśród martwych. Przegrana wygraną, Wygrana przegraną. Głupia wśród mądrych, Mądra wśród głupich. Kłamstwa prawdą, Prawda kłamstwami. Jasna wśród ciemnych, Ciemna wśród jasnych. Złudzenia marzeniami, Marzenia złudzeniami. Znikam z pola widzialności. Ty z zasięgu osiągalności. Kradnę szczyptę twojej odporności. Ty zabierasz tuzin mojej wierności. Oddaj naturę kąpaną w zmienności. Dostaniesz pudełko w papierku szczerości. Podaj mi jeszcze wstążkę twojej pomysłowości. Dobrze, możesz wypić szklankę mojej cierpliwości. Tacy sami, a jednak różni w swej zgodności. Tacy różni, a jednak podobni w swej odmienności. Czarno – białe fotografie niech rozpierzchną się w nicości. A zatem możesz ponownie odejść do wieczności.
  3. W czeluści szponach bezmiar myśli spoczywa. Nie wyrwiesz ich stąd, gdyż pamięć złośliwa. Zgniłe wnętrzności trawi skrupułów pozostałość żywa. Nie uratujesz ich, dusza postrzępiona stała się parszywa. Z zardzewiałego sumienia nadmiar faryzeusza kwasu spływa. Nie zmyjesz już go, roztopił wszelkie człowieczeństwa ogniwa. U Hadesu bram zbawienia oczekuje wiara niegodziwa. Nie pomożesz jej, szpakami karmiona zapomniała, że ma być gorliwa. Wyprany rozum ból na wskroś przeszywający rozrywa. Nie ulżysz mu, odkażająca substancja była zjadliwa. Szkarłatna farba sączy się z wolna niczym w słońcu lodu pokrywa. Nie powstrzymasz jej, jest jak rzeki nurt zdradliwa. Krętymi żyłami spleśniałe robactwo do serca przybywa. Nie zabijesz go, skażona egoizmem krew to jego karma prawdziwa. Jadowite serce takt w takt słodką melodię wygrywa. Nie skusisz raz jeszcze, to pieśni nuta fałszywa. W poharatanym mózgu źródło kłamstwa się skrywa. Nie zataisz go, z przebitych oczu prawda na wierzch wypływa. Zepsuta do szpiku kości osobowość istnienie swe przegrywa. Nie wskrzesisz jej, za liczne niewiast poparzenia pokutę odbywa. Proszę wybaczyć panie wszechwiedzący, lecz kara musi być dotkliwa. Nie wywiniesz się, a ów wyrok przebaczeniem się nazywa.
  4. Chodź szybko! Pod wodą znajduje się lepsza życia strona. Nigdzie nie idę, wiem, że to bajka zmyślona. Jeszcze moment i zaleje nas woda wzburzona. O nie! Już kapie przez okna i jest zielona. Ach… Zapomniałem, że będzie jadem skażona. Co robi na podłodze wątroba postrzępiona? To twoja. Przez robaki nadgryziona. A między mózgiem a sercem pływa ośmiornica wędzona? Ależ skąd. To twarz, tylko trochę przypalona. Uratuj mnie, a każda duszy połowa skradziona będzie zwrócona. Za późno! Twoja mordercza natura została ujawniona. Pochłonięty drobiazgami, gdy głowa szalona… Nikt ci nie chce pomóc, gra pozorów skończona. Zapora przeciwpowodziowa w wodzie spalona. Czy teraz widzisz? Przegrana była dla ciebie przeznaczona. Utonęła zgniła nadzieja na wodę rzucona, Że wykastrowana z osobowości istota zostanie zbawiona. Sześć stóp pod wodą dusza zaprzepaszczona. Sześć stóp nad ziemią wegetująca świadomość pozostawiona.
  5. Cóż za przerażająco dziwne góry?! Nie, nie to zębów sznury. A to, to tam u góry? Czy to mogą być chmury? Nie, nie to podniebienia mury. Patrz tu! Ziemia ma kolor bury! Nie, nie to z języka wióry. Chodźmy dalej do tej zgniłozielonej rury. Nie! Nie wejdę do smoczej dziury. To tylko przełyk. O! I trochę czyjejś skóry. Nie, nie. Opuszczam ten świat ponury. Zabierz ode mnie te brudne pazury! Głupcze! Nie uciekniesz od swej natury. Widzisz po lewo narządów kontury? Egoizm zżarł twoja wątrobę, serce, mózg z politury. A ty śmiesz nadal oddychać cieniu karykatury?! Panie wieczny łowco bez cenzury! Upolować, przeżuć i wypluć, ot tak bez brawury. A po cóż mają gnić we wnętrznościach kocury? Może ktoś je zje po raz wtóry? Co? Dlaczego? Gdzie? Jakie kocury? Oh, to tylko sen pełen chałtury. Zaraz, ale co robi wątroba, serce, mózg w szklance denatury? Odkaża się – usłyszał głos z góry.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...