Wchodząc w czarną dziurę smutków
Idę długą ścieżką rozdrapanych ran
Zmagam się z wiatrem przygnębienia
Próbując raz po raz wynurzyć się z morza własnych łez
To jest moja szara rzeczywistość
Której głaz przygniata mnie do ziemi
Co dzień coś we mnie umiera
Co dzień zaglądam do swojej studni rozpaczy
I tak idę bez końca
Idę bez celu
Na końcu długiej drogi
Znajdę może choć iskierkę szczęścia