Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

urszula_halecka

Użytkownicy
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez urszula_halecka

  1. Być może szaleństwo nie rodzi się z bólem jak dziecko a tylko jest częścią niewiedzy o sobie Być może szaleństwem jest każdy krok który stawiasz bezpiecznie na miejscu Szaleństwo kreuje przeszłość by była jeszcze straszniejszą Szaleństwo najcięższą jest drogą wśród innych paradnych chodników co nogę ciągną za sobą w wierną wieczność i ciemną Szaleństwo zawsze jest męką w którą nie wierzy żaden z mędrców.
  2. Wieczór dziś widziałam ciebie miałeś tak szczęśliwe oczy przeszukałam myśli w niebie przeszukałam wierszy stosy tych wyrazów które czulsze rzucą cienie na me stany niepokoju na ciśnienie w skosach skroni. Tyle godzin wokół ciebie myśląc o NAS uciekając od realnej tego grozy jak zgłodniały młody rekin w ciemni nocy tępi zęby na niebieskich ciałach tak samo byłam otępiała. O jak serce moje rwało się do ciebie jak czekałam aż wypowiesz chociaż słowo tym czekaniem pokonałabym Helenę i Syzyfów liczne grono smutne plemię. Nie było jednak słowa ani uśmiechu nektaru czasem nieświadomie zbliżone twoje ciało uginało moje nogi pod ciężarem mojego zamiaru. Dojrzała noc widziałam ciebie zabij we mnie ten płomień albo ja zabiję siebie.
  3. Dzień jest dłuższy dłużej słońce wbija w skórę świata kolce i wykrwawia przedostatnie zimy soki Chłodniej jest tylko z rana gdy temperatura spada w zwłokach nocnego tyrana a marnotrawne ptaki wracają powoli słychać je wszędzie I już się nie jest samej w białym dnia obłędzie już zatroskanej natury oczy wodzą za tobą w zielonym pędzie widzę rywala Wpłynęło powietrze lżejsze o wiele o wiele więcej i czyste niebo podaje mi w ręce jak dziecko wewnętrzną potrzebą do tego nieba uśmiecham się i je pieszczę zewnętrzną potrzebą niby bóg zazdrosny połykam je i oczyszczam siebie nieczyste moje wnętrze Dzień jest dłuższy I dłuższe są wiersze
  4. Bo gdzie indziej rozbicie zjednoczyć i w całości żyć tylko w ukryciu w intymnym splocie zewnętrznych i wewnętrznych dusz wydeptując nową ścieżkę na cienkiej granicy zadeptując czasu piach sypki Bo gdzie indziej po raz setny oglądać zdobycze wspomnień Gdzie indziej rzucić starą wędkę w wodę hen daleko ! po odbicie słońca i jak śpiąca ryba czekać innej ryby śniącej hen za słońcem ! tylko w ukryciu
  5. Na zewnątrz rechocze żaba może ktoś jeszcze ją słyszy i wcale mi nie przeszkadza ta żaba pośrodku ciszy A rechot chyba umyślny budzi mnie z jakiejś niemocy otwiera puszkę mych myśli nieczystych produktów nocy Na zewnątrz idą jej nóżki kleiste jak syrop wylany i robią mi w głowie dróżki zawiłe nóżki tej żaby Na zewnątrz cisza nadranna i senne ziewanie traw żaba chyba umarła bo nie rechocze myśli zmiótł wiatr
  6. Zostawiam cię śnie w pustynnym sypkim szale który się wdzierał stale w zamknięte słoiki chwil zostawiam cię śnie na tej pustej i płaskiej platformie czasu byś nie od razu wypatrzył cel byś nie od razu odwrócił świat do góry dnem zostawiam cię śnie na orbicie brzytwlanej drzew abyś więźniem był własnych dzieł aby rankiem szarpały cię wilcze sumienia łzy aby rankiem sowi dziób kąsał łuski twych ust aż do lanej przestrzeni ze słów które wyjął mi z gardła wiatr do lanej przestrzeni z mórz wyssanych ze świata dziur do lanej i ciepłej jak szept który spada ciężko i szybko na myśli szyk który głębiej niż oddech daje ci żyć w której to każdej sczerniałej nocy rodzi się cicho sen słaby i siny i rośnie aż do godziny gdy z grobu powstanie dzień bo wtedy zostawiam cię śnie.
  7. Tak naprawdę, młodość czasami jest głupia (oczywiście przez swoją łatwowierność), ale chciałam właśnie zwrócić uwagę na to, że często jest ona wręcz predestynowana do upadku (jak pisałaś), a Ikar jest takim niepisanym wyrokiem, fatum. Bardzo często spotyka się ten motyw w literaturze i do tego chciałam się odnieść.
  8. Tak mi wstyd Ikarze że ktoś Cię wymyślił zupełnie bezmyślnie i od tego czasu tryumfy świeci Twój upadek jak błazen Wstyd mi za Twego stwórcę czy ojcem był czy synem że zrzucił na Ciebie winę i mnie tą winą obdarzył gdy myślę o Tobie Ikarze gdy mitem myślę o życiu Tak mi wstyd Ikarze że nie ma Cię ni skrzydeł nie ma ni Dedala na ziemi i kary nie ma Ikarze za młodość.
  9. Sama sobie wyrzucam nadmierną metaforyczność, gdyż, paradoksalnie, lubię w poezji prostotę i rzeczowość ( taką "poetycką rzeczowość" oczywiście). Metafora daje jednak szansę do pogłębienia treści wiersza i nadania mu tak jakby polifonii, i to w niej się teraz najlepiej odnajduję, ale postaram się stać bardziej czytelna. Dziękuję za radę!
  10. Umarł tu Rzucił się ze skał Sam bo czy wiatr to ludzka twarz by winić go? Umarł sam Dotknęła wody skroń nim i ją wchłonęła toń i utonęła w sobie. Lecz zanim spoczął w negatywie szczytu połykał miniony czas Życie swoje byłe brał w ramiona łzą zachłysnął myśli Jak dziecko które z Łona matki Wyrusza w drogę I dławi się pierwszym krokiem. Czy chciał sam oddał siebie złudzeniu gór zaufał syrenom ich chór zwiódł jego serce i ciało w przeciwne strony woli. Umarł Sam przerażonym duchem widział ślady wędrówek ostatnich widział pasy wyblakłych promieni Słonecznej Kuli I coraz wyraźniej słyszał grozę ziemi pod srebrzystą pokrywą stawu.
  11. Nawet wolniej mimo wszelkich pchnięć czasu nawet wolniej niż zwykle staczamy się ze szczytu razem z domami i psami naszymi i razem z hałasem wolniej tak że przez moment przez dziurkę od klucza przez wrzenie ciekawe w głowie gwałcimy istnienie wzrokiem to które za nami zostaje o które się Syzyf potyka bez winy stale Ot- zwykły świat nawet nudny bo nic tylko księżyc i słońce w koło fortuny włożone i od kiedy żyję się kręcą jak głodne ryby w wodzie bo nic się wcale nie zmienia prócz dób człowieka prócz cienia co łazi i łazi za tobą jak żebrak bo nic zwykły świat dla extra- ordynarnych wynurzeń proroczych zanim na oczy opadną ci pióra sowie stoimy Stoimy po kolana grube w słomie aż piszczy dzieciak w nas.
  12. 1. No właśnie zaraz zasnę i światło zgaszę a potem będę już sama z tym czasem nazwanym przez głuchych nocną ciszą bo tylko głusi nie słyszą dźwięków dyskretnych w których przecięte wszechświata drogi gdy wszystko wokół i w środku tej nocy zamknięte jak gardło zmarłego noc jest wielkim świętem i pachnie wilgotno jak morze słone wlane w mą głowę i piasek stalowy wsypany do tejże głowy no właśnie… 2. Jak pięknie i pada już i dzień otwarty na ognie burz jak pięknie i przedsmak wiosenny i świat rozpoczęty na nowo i wdycham ptasią gonitwę i posoloną w tym deszczu ziemię a słońce tak na zachętę szybuje lotem spóźnionym w ten błędny koniec świata gdzie potwór ogon swój zjada słyszę tę zieleń bujną napierającą w skorupę brudną która za chwilę pęknie i da nam nowe posłanie do snów letnich nocy letnich żyć letnich.
  13. Dobrze jest dobrze jest Gdy można raz ostatni jeden gest nim skoczy wieszcz w senne przepaści nim ze słońcem zniknie z oczu nim ochłodzi trawom szyje. Jeden gest jak adamowa zgoda na Boży akt wygnania. Jeden gest Pożegnania z echem dnia które się włóczy po ścianach i szemrze jak jakiś wąski strumień górski zdaje się śpiewać w biegu by nie utrącić pędu i szemrze ten śpiew i śpiewa ten szmer aż ukołysze brzeg i pośpieszy dalej dalej. Tak w tej echa fali ostatnia Łuna świata wdziera się Siłą przez niedomkniętą bramę jak zbieg po azyl i maluje w oku ostatni obraz ten ostatni jeden gest który nie wzburzy nic nie przemknie w reakcji płomień lecz na krawędzi stanie Nieba i Ziemi by choć przez chwilę mieć oba te bochny Chleba na własność przy sobie. A potem Tym jednym gestem odejść.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...