
Matti729
-
Postów
5 -
Dołączył
-
Ostatnia wizyta
nigdy
Odpowiedzi opublikowane przez Matti729
-
-
Kolejny wiersz w moim wykonaniu. Ten jest już bardziej zrozumiały, lecz i tak wydaje mi się, że wszystko jest w nim źle...tak już mam :)
Gorejącej nostalgii dziewczyny z naprzeciwka
Zaplotła ma osoba wianuszek ukojenia
Marnotę przeogromną stanowią dla niej słowa
Współczucia wyrazy, wszelkich uczuć pogrążenia
Stracona duszyczka w kołysce z gwiazd zawisła
Tak wiele w krótkim życiu samobójczym by oddała
Byleby w bezradności gdzieś uczucia swe podziała
Starym sępom na pożarcie, rozszarpane je rzucała
Był jak miód, wszak jak pokarm ów najsłodszy smakowała
Jego ust, połączonych w tak miłosnym upojeniu
Z usteczkami swej dziewczyny, kwiatów woń im umilała
Wspólne chwile, lecz on myślał o fizycznym zagadnieniu
Jak stokrotka w cudnej łące, pośród kwiatów innych mała
W słońcu kwitnąc, na czułości wyraz tak długo czekała
Wierząc ślepo, w platoniczną miłość aż do końca świata
Tylko ona w głębi siebie to uczucie szlifowała
On jak każdy - nastolatek, karty uczuć nie odczytał
Przed goryczą jej rodziców, serca swego drzwi zamykał
Gdy już chwila była późna i formalność dopełniona
"Nie wiedziałem, iż nie może już beze mnie egzystować"
Ów spotkanie miało miejsce w dzień jesienny, zimy jego
Bo on w sercu sople lodu miał, powietrza chłodnego
Nie zwlekając, pośród słów bezwzględnych zmył powłokę
Odszedł szybko i bez żalu, wybierając inną drogę
Wtem zostawił wdzięcznej duszy tej dziewczyny wieczną trwogę
Umęczona i skrzywdzona, kroczków kilka postawiała
Lecz nie myśląc, by swój żywot w nowym ładzie poukładać
Na jedyny sens istnienia, dookoła wciąż trafiała
Wnet już z inną go ujrzała, sytuację chcąc wybadać
Panienka filigranowa, której psychika w żalu tonie
Miłowała i wytrzymać z tym już dłużej nie umiała
Gdy spadała, pozdrowienia wysyłała ciemnej wronie
Rozpaczając, trwoniąc wiarę - biały kolor na jej grobie
Nań spłynęła pierwsza łezka, gdy już w Niebie zajaśniała
Odkąd zmarła, tak dokładnie szczęścia jego pilnowała
Choć z mieszkanka w chmurach często jedną chwilę przeklinała
Nim powiedział słowo "kocham", aby cisza wtem nastała0 -
Zrobiłem parę poprawek i wiersz wydaje mi się troszkę bardziej przejrzysty, choć nie wiem czy sensownie to poskładałem. Wykluczyłem parę aspektów i podstawiłem to wszystko pod ten jeden główny temat, ale też nie jestem pewien czy się udało.
Jeśli kogoś by interesowało, to mogę wstawić tutaj tą drugą wersję.0 -
Ze mną jest jakoś dziwnie. Często mam tak, że zamierzam pisać o jednym, a okazuje się że natchnienie przychodzi na jakiś inny temat...
Czasem nie umiem dotrzymać wszystkich myśli i gdzieś zbaczam, choć ostatnio staram się to poprawić i pisać tak, żeby wszystko można było jakoś zinterpretować. Natomiast czasami, kiedy staram się, aby wszystko było jednolite - wychodzi mi całość nazbyt dosłowna i nie jestem do tego przekonany. W tym wierszu głównie chodziło o to, jak w moich oczach stacza się ludzkość - wymieniłem trzy aspekty: starania się ludzi o wiele rzeczy (istotnych lub mniej istotnych), kiedy często wszystko i tak rządzi się swoimi prawami i coś, co jest jakościowo lepsze przegrywa z układami w społeczeństwie. Do tego wszystkiego dochodzi udręczenie, ciągły ból czy nostalgia widoczna w słowach czy zachowaniu - często jest nijak prawdziwa, czasem jednak to emocjonalne pogrążenie jest do reszty wykańczające, a ludzie żyjąc w grupie często nie pomagają sobie i nie dostrzegają rozpaczy innych. We wszystkim tym uwzględniłem naiwność, a raczej pewność siebie, która nieraz jest skazana na porażkę w tej swego rodzaju "dżungli". Kolejnym ważnym elementem są rozterki miłosne - tutaj chciałem napisać o pewnym własnym doświadczeniu i odczuciu, które w pewnym sensie mnie wtedy natchnęło. Z jednej strony wzgardzona przez drugą stronę miłość, z drugiej tak wielkie uczucie, które nie potrafi gdzieś zniknąć, nawet kiedy druga strona już nie kocha...Można powiedzieć, że chodziło o to, że ludzie często nie odróżniają tej prawdziwej miłości. Trzecim aspektem jest to, że społeczność często sama wyrządza sobie krzywdę, a ciemiężonym wieje wiatr w oczy, kiedy ci naprawdę źli są na wolności i wydają się być bezkarni...
To wszystko sprowadziło się na szeroko pojętą "apokaliptyczną" wizję świata, kiedy wszystko wydaje się być tak zdemoralizowane i nie potrafię stwierdzić, do czego to zmierza. Można powiedzieć, że ludzie pogubili się w urządzaniu świata i wszystko tutaj jest tak zagmatwane, jak w moim wierszu, a nawet bardziej. Brak równowagi.. cóż, być może niezamierzone, a być może nie. Sam nie potrafię czasem określić co miałem na myśli, być może to źle - nie jestem w stanie tego stwierdzić, gdyż jestem tylko początkującym.
Wszystko co napisałem też pewnie może wydać się głupie i wnioskuję, że wcale się nie wybroniłem. Niedługo zamieszczę następny wiersz, chyba że ktoś mi tego kategorycznie
odradzi, ze względu na brak składu lub idiotyzm w mojej wypowiedzi. ;]0 -
Witam. Jestem nowy na forum, ale swoją skromną poezję tworzę już jakieś parę miesięcy. Głównie do szuflady, choć niektóre wiersze zamieszczałem już gdzie indziej. Podkreślam słowo "skromną", bo zapewne nie obędzie się bez wielu słów krytyki, zdaję sobie sprawę że można mi wytknąć wiele błędów. Jestem nowicjuszem i talentu w sobie nie dostrzegam, ale motywację do pisania mam wielką, dlatego pragnę się podzielić choć jednym swoim wierszem, by wysłuchać opinii bardziej doświadczonych i przyjąć konstruktywną krytykę. Mam nadzieję, że nie jest najgorzej, choć trochę się tego obawiam. Oto jeden z moich wierszy:
Zawierzonym chęciom ludzkim, w sercu krew przecieka
Naiwności znamię trwałe, swej goryczy nie dowierza
Motywacja już wyrwana, tak boleśnie z życia mojego
Czarne chmury się zebrały, kręgu wiary skruszonego
Przed boleścią księżycową, słońce pieśń mi podsuwało
Wciąż kreując obraz światła, co go nigdy nie doznałem
Złe przeczucie tuż przed faktem, duszę w mękach rozrywało
Wiedzy wszelkiej pożądając, z barwnej tęczy w przepaść spadłem
Powitałem wnet naiwność, która pychą zwać się winna
Dziecka dusza, choć beztroska - pewna siebie, kreatywna
Nim w pułapki sidła wpadłem, przygotowań ciąg bez końca
Które niczym były w świecie, gdzie panuje kult pieniądza
Serce moje - już nie moje, swojej lubej już nie szuka
Wszelkich uczuć pozbawione, jak roślina egzystując
Człowieczeństwo wszak wyprute, lecz śmierć sama nie zapuka
Ciągle żyję w ciemnym progu, wieczną trwogę życia kując
Swoje granice przekraczając, pragnę liznąć ukojenia
Choć ma miłość już wzgardzona, i z pretensją skołatana
Tak gorące to uczucie, doprowadza mnie do wrzenia
Możem podły był do szpiku, boś mi łaskę swą zabrała
Rozpacz świata już przekwitła, stare kraty nas zgubiły
Tam w niewoli udręczeni, zła już nikt ci nie rozróżnia
Sami chcieliście podziałów, chociaż śmierć dla wszystkich równa
Trwoniąc w płaczu swoją empatię, w duszach wciąż nastaje próżnia
Wszyscy dzielą swój egoizm, co jedności nie dorówna
I mocarne swe uczucia, duszą w sobie chcąc je zgładzić
Szczęściu każdy sam zawierzył, lecz zdobycia sprawa trudna
Gdy wrogością wciąż pałają, a kazania pragną prawić!
Nie dostrzegę dzisiaj słońca, ani jutro czy pojutrze
Gdyż upadek stał się faktem, trawiąc życia pragnień włócznię
Bo tu krwawa walka była, to co piękne - znacznie krótsze
Umęczeni w kresie dziejów, niech odpłyną własnym kursem
Waśnie wszelkie wnet porzućcie, pocieszenie niech nastanie
Dobro [u nas] sporadyczne, może jednak gdzieś króluje!
W innym świecie czy przystani, jak w baśniowej Atlantydzie
Czego stworzyć nie umiemy, miłość sama im dyktuje0
Ukwiecenie depresyjne
w Wiersze gotowe - publikuj swoje utwory
Opublikowano
Zmrożone na mieliźnie, serce już nie kocha
Zduszone wśród bezludzia, w piersi się nie miota
Ustaje gdzieś strapione, lecz zgrywa obojętne
Odrzuca wszak uczucia, bo są mu niepotrzebne
Nazwała się singielką, jej przymiot - niezależna
Szczyci się wolnością, choć w głębi mniej waleczna
Zbędnych uczuć kulejących, skutecznie się wyzbyła
Na pustyni dusz samotnych, wnętrze swe zakryła
Znużona realiami, że nie wszystko z róż usłane
Zagracone materialnie, serce jej przegrane
By się wszelkich uczuć wyzbyć, wśród pieniądza niepotrzebnych
Kto miłością się przejmuje, wraz z ogromem ran bolesnych?
Znikąd wiary się pozbyła na szczęście stokroć większe
Goryczy cierni przeszłych, obojętne kwiaty lepsze
Chuchając na swe serce, by się amor trzymał z dala
Wszelkie piękno odrzucając, aby cierpień nie zaznała
Tak niedawno roześmiana, entuzjazmem przepełniona
Nadziejami wręcz pałała, przez amantów dostrzeżona
Skąd tak nagle przypałętał się depresji kwiatek zwiędły?
Nie wyjaśnię deszczu łezek, wdzięcznej duszy niepojęty
Odrzucone pocieszenie i zbluzgany system cały
Smutne słowa wśród rozpaczy, w moich uszach się zostały
Jadowicie spoglądając na podziały w zgniłym świecie
Zapomniała, że wśród chwastów poświęcenie też znajdziecie
Pełne wiary to uczucie, co bez siebie żyć nie może
Namiętnością się wspierają, kolorową niczym zorze
Zamiast wołać "o mój Boże!", gdy strumieniem gorycz leje
Ci zostają przy swym kwiecie, nim wiatr pył ostatni zwieje