Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Matti729

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Odpowiedzi opublikowane przez Matti729

  1. Zmrożone na mieliźnie, serce już nie kocha
    Zduszone wśród bezludzia, w piersi się nie miota
    Ustaje gdzieś strapione, lecz zgrywa obojętne
    Odrzuca wszak uczucia, bo są mu niepotrzebne

    Nazwała się singielką, jej przymiot - niezależna
    Szczyci się wolnością, choć w głębi mniej waleczna
    Zbędnych uczuć kulejących, skutecznie się wyzbyła
    Na pustyni dusz samotnych, wnętrze swe zakryła

    Znużona realiami, że nie wszystko z róż usłane
    Zagracone materialnie, serce jej przegrane
    By się wszelkich uczuć wyzbyć, wśród pieniądza niepotrzebnych
    Kto miłością się przejmuje, wraz z ogromem ran bolesnych?

    Znikąd wiary się pozbyła na szczęście stokroć większe
    Goryczy cierni przeszłych, obojętne kwiaty lepsze
    Chuchając na swe serce, by się amor trzymał z dala
    Wszelkie piękno odrzucając, aby cierpień nie zaznała

    Tak niedawno roześmiana, entuzjazmem przepełniona
    Nadziejami wręcz pałała, przez amantów dostrzeżona
    Skąd tak nagle przypałętał się depresji kwiatek zwiędły?
    Nie wyjaśnię deszczu łezek, wdzięcznej duszy niepojęty

    Odrzucone pocieszenie i zbluzgany system cały
    Smutne słowa wśród rozpaczy, w moich uszach się zostały
    Jadowicie spoglądając na podziały w zgniłym świecie
    Zapomniała, że wśród chwastów poświęcenie też znajdziecie

    Pełne wiary to uczucie, co bez siebie żyć nie może
    Namiętnością się wspierają, kolorową niczym zorze
    Zamiast wołać "o mój Boże!", gdy strumieniem gorycz leje
    Ci zostają przy swym kwiecie, nim wiatr pył ostatni zwieje

  2. Kolejny wiersz w moim wykonaniu. Ten jest już bardziej zrozumiały, lecz i tak wydaje mi się, że wszystko jest w nim źle...tak już mam :)

    Gorejącej nostalgii dziewczyny z naprzeciwka
    Zaplotła ma osoba wianuszek ukojenia
    Marnotę przeogromną stanowią dla niej słowa
    Współczucia wyrazy, wszelkich uczuć pogrążenia

    Stracona duszyczka w kołysce z gwiazd zawisła
    Tak wiele w krótkim życiu samobójczym by oddała
    Byleby w bezradności gdzieś uczucia swe podziała
    Starym sępom na pożarcie, rozszarpane je rzucała

    Był jak miód, wszak jak pokarm ów najsłodszy smakowała
    Jego ust, połączonych w tak miłosnym upojeniu
    Z usteczkami swej dziewczyny, kwiatów woń im umilała
    Wspólne chwile, lecz on myślał o fizycznym zagadnieniu

    Jak stokrotka w cudnej łące, pośród kwiatów innych mała
    W słońcu kwitnąc, na czułości wyraz tak długo czekała
    Wierząc ślepo, w platoniczną miłość aż do końca świata
    Tylko ona w głębi siebie to uczucie szlifowała

    On jak każdy - nastolatek, karty uczuć nie odczytał
    Przed goryczą jej rodziców, serca swego drzwi zamykał
    Gdy już chwila była późna i formalność dopełniona
    "Nie wiedziałem, iż nie może już beze mnie egzystować"

    Ów spotkanie miało miejsce w dzień jesienny, zimy jego
    Bo on w sercu sople lodu miał, powietrza chłodnego
    Nie zwlekając, pośród słów bezwzględnych zmył powłokę
    Odszedł szybko i bez żalu, wybierając inną drogę

    Wtem zostawił wdzięcznej duszy tej dziewczyny wieczną trwogę

    Umęczona i skrzywdzona, kroczków kilka postawiała
    Lecz nie myśląc, by swój żywot w nowym ładzie poukładać
    Na jedyny sens istnienia, dookoła wciąż trafiała
    Wnet już z inną go ujrzała, sytuację chcąc wybadać

    Panienka filigranowa, której psychika w żalu tonie
    Miłowała i wytrzymać z tym już dłużej nie umiała
    Gdy spadała, pozdrowienia wysyłała ciemnej wronie
    Rozpaczając, trwoniąc wiarę - biały kolor na jej grobie

    Nań spłynęła pierwsza łezka, gdy już w Niebie zajaśniała
    Odkąd zmarła, tak dokładnie szczęścia jego pilnowała
    Choć z mieszkanka w chmurach często jedną chwilę przeklinała
    Nim powiedział słowo "kocham", aby cisza wtem nastała

  3. Zrobiłem parę poprawek i wiersz wydaje mi się troszkę bardziej przejrzysty, choć nie wiem czy sensownie to poskładałem. Wykluczyłem parę aspektów i podstawiłem to wszystko pod ten jeden główny temat, ale też nie jestem pewien czy się udało.

    Jeśli kogoś by interesowało, to mogę wstawić tutaj tą drugą wersję.

  4. Ze mną jest jakoś dziwnie. Często mam tak, że zamierzam pisać o jednym, a okazuje się że natchnienie przychodzi na jakiś inny temat...
    Czasem nie umiem dotrzymać wszystkich myśli i gdzieś zbaczam, choć ostatnio staram się to poprawić i pisać tak, żeby wszystko można było jakoś zinterpretować. Natomiast czasami, kiedy staram się, aby wszystko było jednolite - wychodzi mi całość nazbyt dosłowna i nie jestem do tego przekonany. W tym wierszu głównie chodziło o to, jak w moich oczach stacza się ludzkość - wymieniłem trzy aspekty: starania się ludzi o wiele rzeczy (istotnych lub mniej istotnych), kiedy często wszystko i tak rządzi się swoimi prawami i coś, co jest jakościowo lepsze przegrywa z układami w społeczeństwie. Do tego wszystkiego dochodzi udręczenie, ciągły ból czy nostalgia widoczna w słowach czy zachowaniu - często jest nijak prawdziwa, czasem jednak to emocjonalne pogrążenie jest do reszty wykańczające, a ludzie żyjąc w grupie często nie pomagają sobie i nie dostrzegają rozpaczy innych. We wszystkim tym uwzględniłem naiwność, a raczej pewność siebie, która nieraz jest skazana na porażkę w tej swego rodzaju "dżungli". Kolejnym ważnym elementem są rozterki miłosne - tutaj chciałem napisać o pewnym własnym doświadczeniu i odczuciu, które w pewnym sensie mnie wtedy natchnęło. Z jednej strony wzgardzona przez drugą stronę miłość, z drugiej tak wielkie uczucie, które nie potrafi gdzieś zniknąć, nawet kiedy druga strona już nie kocha...Można powiedzieć, że chodziło o to, że ludzie często nie odróżniają tej prawdziwej miłości. Trzecim aspektem jest to, że społeczność często sama wyrządza sobie krzywdę, a ciemiężonym wieje wiatr w oczy, kiedy ci naprawdę źli są na wolności i wydają się być bezkarni...
    To wszystko sprowadziło się na szeroko pojętą "apokaliptyczną" wizję świata, kiedy wszystko wydaje się być tak zdemoralizowane i nie potrafię stwierdzić, do czego to zmierza. Można powiedzieć, że ludzie pogubili się w urządzaniu świata i wszystko tutaj jest tak zagmatwane, jak w moim wierszu, a nawet bardziej. Brak równowagi.. cóż, być może niezamierzone, a być może nie. Sam nie potrafię czasem określić co miałem na myśli, być może to źle - nie jestem w stanie tego stwierdzić, gdyż jestem tylko początkującym.

    Wszystko co napisałem też pewnie może wydać się głupie i wnioskuję, że wcale się nie wybroniłem. Niedługo zamieszczę następny wiersz, chyba że ktoś mi tego kategorycznie
    odradzi, ze względu na brak składu lub idiotyzm w mojej wypowiedzi. ;]

  5. Witam. Jestem nowy na forum, ale swoją skromną poezję tworzę już jakieś parę miesięcy. Głównie do szuflady, choć niektóre wiersze zamieszczałem już gdzie indziej. Podkreślam słowo "skromną", bo zapewne nie obędzie się bez wielu słów krytyki, zdaję sobie sprawę że można mi wytknąć wiele błędów. Jestem nowicjuszem i talentu w sobie nie dostrzegam, ale motywację do pisania mam wielką, dlatego pragnę się podzielić choć jednym swoim wierszem, by wysłuchać opinii bardziej doświadczonych i przyjąć konstruktywną krytykę. Mam nadzieję, że nie jest najgorzej, choć trochę się tego obawiam. Oto jeden z moich wierszy:



    Zawierzonym chęciom ludzkim, w sercu krew przecieka
    Naiwności znamię trwałe, swej goryczy nie dowierza
    Motywacja już wyrwana, tak boleśnie z życia mojego
    Czarne chmury się zebrały, kręgu wiary skruszonego

    Przed boleścią księżycową, słońce pieśń mi podsuwało
    Wciąż kreując obraz światła, co go nigdy nie doznałem
    Złe przeczucie tuż przed faktem, duszę w mękach rozrywało
    Wiedzy wszelkiej pożądając, z barwnej tęczy w przepaść spadłem

    Powitałem wnet naiwność, która pychą zwać się winna
    Dziecka dusza, choć beztroska - pewna siebie, kreatywna
    Nim w pułapki sidła wpadłem, przygotowań ciąg bez końca
    Które niczym były w świecie, gdzie panuje kult pieniądza

    Serce moje - już nie moje, swojej lubej już nie szuka
    Wszelkich uczuć pozbawione, jak roślina egzystując
    Człowieczeństwo wszak wyprute, lecz śmierć sama nie zapuka
    Ciągle żyję w ciemnym progu, wieczną trwogę życia kując

    Swoje granice przekraczając, pragnę liznąć ukojenia
    Choć ma miłość już wzgardzona, i z pretensją skołatana
    Tak gorące to uczucie, doprowadza mnie do wrzenia
    Możem podły był do szpiku, boś mi łaskę swą zabrała

    Rozpacz świata już przekwitła, stare kraty nas zgubiły
    Tam w niewoli udręczeni, zła już nikt ci nie rozróżnia
    Sami chcieliście podziałów, chociaż śmierć dla wszystkich równa
    Trwoniąc w płaczu swoją empatię, w duszach wciąż nastaje próżnia

    Wszyscy dzielą swój egoizm, co jedności nie dorówna
    I mocarne swe uczucia, duszą w sobie chcąc je zgładzić
    Szczęściu każdy sam zawierzył, lecz zdobycia sprawa trudna
    Gdy wrogością wciąż pałają, a kazania pragną prawić!

    Nie dostrzegę dzisiaj słońca, ani jutro czy pojutrze
    Gdyż upadek stał się faktem, trawiąc życia pragnień włócznię
    Bo tu krwawa walka była, to co piękne - znacznie krótsze
    Umęczeni w kresie dziejów, niech odpłyną własnym kursem

    Waśnie wszelkie wnet porzućcie, pocieszenie niech nastanie
    Dobro [u nas] sporadyczne, może jednak gdzieś króluje!
    W innym świecie czy przystani, jak w baśniowej Atlantydzie
    Czego stworzyć nie umiemy, miłość sama im dyktuje

×
×
  • Dodaj nową pozycję...