Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

John Soya

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez John Soya

  1. No niestety samouczka na portalu nie znalazłem. Może jakaś podpowiedź jak można np. użyć kursywy, pogrubienia tekstu, wklejenia tekstu w taki sposób, aby był rozciągnięty=przejrzysty na całej stronie jak się go publikuje . Z góry dziękuję. j.s.
  2. Dziękuje i skorzystam. j.s.
  3. ALBUS ET PURPURA Od autora : W czasach w których żyjemy obecnie wszystko wydaje się uporządkowane, racjonalne i logiczne. Styl życia jaki przybrała większość z nas, zmusza nas bezwładnie do przyswajania większości rzeczy z wielką łatwością, nie zważając przy tym, że zachowujemy się przez to jak dzieci. Historia, jaką chcę wam przedstawić wydarzyła się naprawdę. Większość postaci żyje do dnia dzisiejszego i cieszy się nienagannym zdrowiem. W związku z tym, że odległości nie stanowią takiej bariery jak setki lat temu akcja rozgrywa się na wszystkich kontynentach . Rozdział pierwszy Kiedy skończyła się druga wojna Punicka nikt nie przypuszczał. że stworzona przed laty mała prowincja rzymska kiedykolwiek stanie się światową potęgą. Liczne wyprawy i wojny jakie toczono sukcesywnie w latach późniejszych doprowadziły do rozkwitu Cesarstwa Rzymskiego. Nasączona krwią ziemia rozciągała się od granic odległej Hiszpanii, poprzez basen Morza Śródziemnego, aż po daleko wysunięte ramiona Eufratu. Dzierżąc liczne bogactwa w swych głębiach, przez wieki nie pozwalała naruszać swojej nietykalności. Monarchowie wiedzieli jaką cenę przyjdzie im płacić przez kolejne stulecia, lecz nie przypuszczali że kiedykolwiek może nastąpić kres ich świetności. Lecz czy nastąpił ? Sława cesarzy rzymskich. gloryfikacja ich poczynań, jasności umysłu i prowadzonej polityki do dzisiaj jest chełpiona przez głowy tego świata, pomimo różnych kontrowersji wzbudzanych na arenie politycznej. Rzym rok 64. Tego wieczoru nic nie zapowiadało że jego sława przejdzie do historii. Nie do końca był pewien swoich kroków i drogi jaką wybrał. Gwieździste niebo rozprzestrzeniające się nad miastem , zapach płatków róż z jego komnaty - wszystko wydawało się nie mieć końca. Stoicki, niczym nie zmącony spokój przerwał głos młodego, lecz wiernego gwardzisty: -Cezarze tak jak rozkazałeś , wszystko gotowe ! -Odejdź i wezwij Otona. -Jak rozkażesz Wielki Cesarze. Powolnym lecz stanowczym krokiem oddalił się od Cesarza zostawiając go na chwilę samego. Młody zaledwie dwudziestoparoletni władca Rzymu z bladą jak skała twarzą wpatrywał się raz po raz na łoże w którym konała jego matka, to na okno z którego rozprzestrzeniał się widok na Rzym.Myśli powoli ogarniały jego umysł, wypełniały pustkę jaka od dawna mu towarzyszyła. Stojąc tak w zadumie nie zauważył przybycia Otona . -Panie ... Cesarz bezwładnie odwrócił się na pięcie i kazał podejść bliżej. Z leżącego nieopodal wielkiego kufra wyciągnął małe pudełko wykonane z najszlachetniejszego drzewa ozdobione złotymi wstawkami i patrząc prosto w oczy rzekł: -Otonie, pod eskortą pretorian wyruszysz natychmiast do Judei a stamtąd do Hiszpanii. Masz żelazny glejt cesarstwa rzymskiego . Otworzy ci bramy które będą zamknięte, przekona tych którzy się wahają. Od Ciebie zależy czy sława Rzymu przetrwa wieki. Pamiętaj ! Strzeż tego jak oka w głowie. To nie może dostać się w ręce zdrajców. Podając pudełko swoim stalowym wzrokiem wpatrywał się w twarz Ottona szukając choćby źdźbła niepewności, choćby odrobiny zawahania. Zdawał sobie sprawę że i tak na nic jego gesty. W końcu tylko on mógł spełnić jego wolę; jednak to on był boski, nie mógł pokazać odrobiny słabości tak jak jego matka. -Mój przyjacielu – rzekł Otton powoli wyciągając dłoń po szkatułkę patrząc bez zmrużenia oka na cesarza - tak jak rozkażesz, ale czy warto niszczyć Rzym w imię.... -Tak warto . Nie nam oceniać dzisiejsze czasy . Uciekaj czym prędzej. nie czekaj na mnie. Ja muszę tu zostać. Muszę być razem z moim Rzymem. Muszę dopełnić to co zapisane. Odsunę podejrzenia od siebie i winą obarczę chrześcijan . Świat będzie mi wdzięczny. Marginalnie i bezwładnie machnął ręką dając do zrozumienia że czas nadszedł. -Gajuszu Petroniuszu zaczynaj !Godzina wybiła! Niech płonie ! - wrzasnął Neron i spokojnym krokiem udał się na lożę z której roztaczał się widok na całe imperium. Imperium które za chwilę miało pokryć się morzem ludzkich cierpień. Jego Wielki Rzym. Serce waliło jak oszalałe. Przez moment przewinął mu się oraz jego całego życia. Jednak jego myśli od tej chwili podążały za Otonem. Obrzeża New York City. Czasy współczesne Spadające liście przykryły ręcznie zdobiony napis . W czerwono żółtej scenerii gry światła trudno było go odczytać . Kobieta nachylając się nad grobem delikatnie i subtelnie odgarnęła ślady zbliżającej się jesieni. Jej ruchy wydawały się być powolne, ciepłe ale wrażliwe. Mrużąc oczy od słońca starała się ukryć łzy jakie cisnęły się jej do powiek.Smutek i tęsknota emanowały z każdego zakątka jej duszy. -Mamo ! wyszeptał głos . Chodźmy. Robi się zimno. -Już . Daj mi jeszcze chwilę proszę. Młodzieniec który przyszedł z kobietą raz co raz spoglądał na zegarek. Nie znosił tego miejsca . Każdego roku z wielkim oporem dawał się wciągać w niezrozumiałe dla niego misterium. W końcu nie wytrzymał: -Co ty wyprawiasz! Dlaczego przychodząc tu co roku znowu stajesz się taka inna. Martwi mnie to. Jak długo mam jeszcze znosić Twoje dziwne zachcianki. Tak zachcianki ! Dlaczego nic nie mówisz! Wracając do domu od lat słyszę to samo. Wujek Bill. Dziwię się ojcu że na to pozwala! -wrzasnął chłopiec gdy duża wskazówka zrobiła pełny obrót na tarczy jego zegarka, a mała oznajmiła odliczanie kolejnej godziny. Kobieta z trudem oderwała wzrok od napisu . Bała się tych pytań. Robiła wszystko by ich nie zadawał. Za każdym razem starała się wymijająco odpowiadać , że jeszcze nie dorósł. Modliła się przez wiele lat by ta chwila nadeszła jak najpóźniej .Odwróciła się do chłopca i spokojnym głosem odpowiedziała: -Danielu, wiem że to Cię martwi i niepokoi. Wiem że powinnam Ci powiedzieć, ale nie jestem przekonana czy zrobię dobrze. -Mamo ja mam już 16 lat! Należy mi się chyba parę słów wyjaśnienia. Ojciec pary z gęby nie chce puścić a Ty traktujesz mnie nadal jak dzieciaka. Boże co ja tu robię? Zrozumieć mogę wszystko ale tego nie jestem w stanie objąć. Na twarzy kobiety pojawił się lekki uśmiech. Kąciki ust rozszerzyły się powoli i ospale. Nie unosząc wzroku wzięła chłopaka w ramiona i wyszeptała: -Synku tak bardzo Cię kocham . Nie wiesz jak bardzo... Po czym ruszyli w stronę wyjścia, jak by ich słońce kołysało do snu c.d.n.
  4. Ten fragnemt ładnie brzmi. Szkoda że jest bez sensu. Marionetka jest symbolem kontroli i sterowalności. Chcesz zrobić dobre wrażenia fajną grą słów i gubisz się w treści. Pozdrawiam Waldek Waldku dziękuję za komentarz. Marionetkę rzeczywiście ktoś kontroluje i steruje nią i raczej nie może się bezwładnie poruszać. Tu się z Tobą zgodzę. Jednak jeśli założymy, iż ten co steruje marionetką jest również sterowany o czym nie ma bladego pojęcia, to wtedy z punktu widzenia tej 3-ciej osoby ma to sens.
  5. biel zbrukana krwią purpura zakłamana jak marionetki w świecie iluzji poruszamy się bezwładnie wierząc, że nadejdzie nowe jutro ale jutro zapisane było wczoraj...
  6. żar ognia wylewasz na dłonie swe czułe delikatne spragnione usta wołają pustym echem nieczyste myśli szarpią oddechem a zegar bije klucznik otwiera serce twą duszę diabeł zabiera cała w nicości rzucić otchłani pragniesz by nie było za nic już nigdy więcej się nie zdarzyło nie tego co będzie lecz tego co było boisz się szukasz w słowach schronienia udajesz że nic się nie zmienia
  7. biel zbrukana krwią purpura zakłamana jak marionetki w świecie iluzji poruszamy się bezwładnie wierząc, że nadejdzie nowe jutro ale jutro zapisane było wczoraj
  8. czesc głebokie...... . poza marginesem to jestem nowy i nie wiem jak się dodaje swoje "pisanie". wszystkich pozdrawiam js
×
×
  • Dodaj nową pozycję...