Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

AdriannaGreen

Użytkownicy
  • Postów

    5
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez AdriannaGreen

  1. Wam łatwiej było Wasz wróg, Wasz kat Otwarcie stawał na ulicach Z odkrytą twarzą i uniesioną głową Wam łatwiej było Wasz bunt, Wasz gniew Słusznym był i prawdziwy Sprawiedliwość i Nemezis Stały za waszymi plecami Wam naprawdę łatwiej było Wy byliście świadkami i ofiarami I wtedy walka miał sens A barykady były tylko dwie Wy i Zło Czerń Krew i Biel Jakie to było proste Jak Was wielu w to wierzyło Kiedyś Teraz z Was tylko omszałe nagrobki Zostały Brzozowe krzyże i kości proch Macie szczęście że teraz nie żyjecie Że nie przyszło Wam żyć w tym Czasie mroku Błądzimy jak ślepe dzieci we mgle Słuchając dzwonów fałszywych świątyń Nie rozumiejąc przepowiedni w kamieniach rytych Wam było łatwo Teraz wróg to każda mijana na ulicy Twarz Jesteśmy Pokoleniem Sierot Resztą wydaną za wielkie czyny nie nasze Nie czcimy herosów i Prometeuszy Ani radosnych słońca pieśni Nie wierzymy starym prorokom A nowych mamy za obłąkanych -Sami obłąkani! Zagubieni Waszą chwałą i Waszym męczeństwem Którego nie rozumiemy Nie widzę w swoich marzeniach Spokojnej przystani myśli i serc Kolejne burze zlewają się w jedno Pasmo utkane z wątpliwości i żalu Że być nam przyszło Pokoleniem Zagubionych Wlokących się z pochylonymi głowami Wpatrzeni w spękane chodnikowe płyty Szukając Waszych cieni Zamknięci w labiryncie Dzisiejszych dni Wam – Kolumbowie, Powstańcy i Reszta Łatwiej było walczyć, ginąć i żyć I nie próbuję Was zrozumieć Ani nas rozgrzeszać Wypada tylko Podziękować za Testament milczeniem Za przepisanie na nas Niedzisiejszych wartości…
  2. Przyjdź blady jak świt Po granatowej nocy Wypal znak swojego istnienia W nagiej skórze mojej duszy Wypal go żarem spojrzenia Masz dłonie jak z surowego płótna Jasne, szorstkie, mocne Okryj mnie nimi gdy marznę o zmierzchu Gdy szalony mróz tworzy witraże na szybach Przyjdź nagle i gwałtownie Jak wschodni wiatr w grudniu Rozpętaj śnieżyce wokół naszych ciał Jak czysty kryształ lśni lód na twoich rzęsach Przybądź kiedy cię zawołam samotna na pustkowiach Usłysz mój krzyk od głębin piekieł po świątynie nieba Usiądź przy mnie i pozwól wtulić się W twój oszroniony, ciemny płaszcz Pozwól roztopić się w nadchodzącej wiośnie Przyjdź krwawym demonem Tworem chorego umysłu Gdy sama zapadam się w nieludzkie raje Zagadek podświadomości Bądź złotym narkotykiem Co krąży w moich ciepłych żyłach Daj choć chwilę szczęścia dla zmysłów Zmień moje serce w pieczęć zakazaną Niezrozumiałą dla ludzi Przyjdę - gdy tylko zawołasz Twoja niewolnica, twój los i klęska Wyszeptaj tylko moje imię Które spopiela ci wargi co noc Przybędziesz słysząc mój szept Co wezwał cię z mrozu, z niebytu, z chaosu Noc umiera świtem boleśnie na szybach Wiem, że musisz już zniknąć A ja trzeźwiejąc, bez ciebie żyć...
  3. Zamyślona nie licząc kolejnych wschodów i zachodów Studiująca starsze ode mnie tomy i ryciny, Szukałam rozgrzeszenia, wyjaśnienia winy Tajemnej - przyczyny upadku z niebiańskich schodów. Strawiłam wiele nocy na próżnej myśli gonitwie. Budowałam w wyobraźni fantastyczne historie. Rzeczywistość i sen przenikały się w misterne alegorie, Rozum i serce trwały w nieustannej bitwie. A ten nienazwany ogień wciąż pali mi duszę. Co jest jego przyczyną - nie dane mi wiedzieć. Wciąż w starożytnej wiedzy Prawdy szukać muszę. I czy bogom wiadomo ile nocy przyjdzie przesiedzieć? Nim odnajdę klucze zakazane, kamienne bramy skruszę, By przejść przez Piekło i słowa skruchy wreszcie wypowiedzieć.
  4. Nie wiemy co to miłość Znamy ją tylko ze starych filmów Które wyśmiewamy w swoim towarzystwie Nam nie potrzeba wzniosłych uczuć Głupiej niepewności i smaku zwycięstwa Patrzymy na życie spod przymkniętych powiek Chowając się za zimne kamienie Rzeźbione w rysy szyderczych twarzy Nie wierzymy w nadzieję Której nam nie dano posmakować Urodzeni na dnie Umierający w studniach wyschniętych dusz Nie dla nas dumne marzenia I wzloty ponad horyzont Jesteśmy tylko karykaturami fikcyjnych postaci Co wyszły spod niepewnej ręki amatora - rysownika Nie dla nas sen sprawidliwych w ciemną noc Błądzimy obijając się o ściany więzień Swoich przedwcześnie dojrzałych umysłów Gnębi nas nieznana wina za którą pokutujemy Nie znajdując rozgrzeszenia Wieczni grzesznicy Którym nie smakuje alkohol i namiętne spotkanie ust Dla nas to tylko Mętna wódka o czwartej nad ranem i krótkie zbliżenie Bez patrzenia w twarze Nie dane nam było Być pokoleniem wielkich Więc pozostaniemy tylko Wyschniętymi cieniami w kształcie dusz Które wiatr jesienią strąca pod nogi przechodniom
  5. Jak mrok spowija cały dom Wszystkie pokoje, kuchnię, łazienkę Ciepły matowy Mrok Gęsty jak karmel i tak samo słodki Słodki Mrok Miękko welurowy i welurem otula Cały pokój. Jak zimna noc na zewnątrz I księżyc w pełni zasnuty chmurami Jest przytłumioną lampą co czasami Oświetla kontury przedmiotów. Ciepły przyjazny Mrok I twój oddech i puls Spokojne I mnie uspokajają Usypia Mrok Słodki i gęsty Mrok I twoje rzęsy trzepoczą na skórze Spokojnie śpij Dobra jest Noc Dobry jest Mrok Dobra jest Miłość I dobry jest Sen Śpij Noc ciągnie się jak nitka karmelu Leniwie. A Mrok spowija już cały dom Wszystkie pokoje i korytarze A Mrok otula nas welurem swojej istoty Karmelowym ciepłem Gdy księżyc skryty chmurami Nie rani srebrem niczego Jest Mrok
×
×
  • Dodaj nową pozycję...