Płatek śniegu, spadając na ziemie z subtelnością i blaskiem wielkim,
leci w dół z groźnym wiatru powiewem, w celu spadnięcia na koszmar ziemi.
Ziemi, twardej jak kamień,
zimnej jak lód,
gęstej jak smoła,
głębokiej jak próżni dół.
Stykając się z oziębłością, brakiem wdzięku i wdzięcznością bycia ziemią.
Z mikroprędkością płatek zbliża się - ku celu.
Zbliża się, wiruje w powietrzu.
jest bliżej i bliżej,
dzielą ich tylko centymetry.
Płatek leci w dół i ... upada na ziemie.
Wtem ... umiera i niknie.
Zostaje wspomnienie, wspomnienie w kropli wody.