smutek przelewający się między
powiekami
i cisza milcząca
cisza wniebowzięta
i zalążek zimy
lekko
drażniący nozdrza
zapach
i przeczucie tylko
wygodnie dalekie
zmartwychwstałych z bieli
ziaren
ten pokój jest ładny
cztery ściany żebrzące
do kości odrapane
i pomalowane znowu
na cichą zimną zieleń
ptaki już odfrunęły
bez pożegnań
na rozpalonej dłoni
pierwsza gwiazdka śniegu