Odchodzę
Jak co dzień...
Ze świtem odchodzę, po snu stopniach gładkich.
Odchodzę ze strachem, że po raz ostatni.
Odchodzę ze słońcem, w snop biały, przejrzysty.
Jak grzesznik odchodzę, zbrukany, nieczysty.
I stóp mych ślad krwawy, zostawię na drodze.
Nie patrze za siebie.
Nie mogę.
Odchodzę.
Nie płacząc, nie żebrząc odchodzę w noc ciemną.
A wszędzie gdzie pójdę, chcę byś poszła ze mną.