Szepcą intymniej myśli, lecz jakże stanowczo,
Obradują bezwstydnie - o tym, że na pewno,
Choć woda niespokojna, wypływa stąd rozkosz,
W tym źródle uniesienia pod sukienką zwiewną.
Obieram słodki owoc tajemnicą skryty,
Rozmarzonymi dłońmi dławię wstydu jarzmo.
Sennością dom pijany, wonią ciał spowity,
Skrzypiącym łóżkiem krzyczy - chroni by nie zasnąć.
Zasłoną powiek skryte źrenic okiennice,
Pokątnie wyciszają sumień naszych wrzaski.
Odmienne dwa posągi - a tak jednolite
Z tego samego tomu, choć z dwóch różnych baśni.