dla Nataszy
płomień świecy
narodziny i śmierć
moja dusza i oczy
gasnę i staję się
minuta po minucie
w oczekiwaniu miłości bezgranicznej,
już niedługo
przez płomień świecy
nie jestem samotny
i chociaż płaczę tęsknotą
jak ona łzami kapiąca
Twój uśmiech
moje szczęście,
już dzisiaj
płomień migocze i drży
czując mój niepokój
jego stawanie się jedwabiste
jest moim zafascynowaniem Tobą
chcę dostać
uśmiech i uśmiech
oraz uśmiech i uśmiech,
już teraz
szum płomienia
który nie daje się streścić
chcę w nim żyć
przy blasku Twoich oczu
kąpać się w ich świetle
jak maleńkie istoty
w płomieniu ja z Tobą,
na zawsze
do Nataszy
tylko Ty kochasz tak jak Ty
jeżeli już nie kochasz
to pocałuj i zabij mnie
dzień
po nim noc
i znowuż dzień
i noc
niepewnością nieuporządkowaną
czy będziesz jak dawniej
a jeżeli nie
czy powiesz dlaczego?
śnieg skrzypi pod butami
oczy mrozem łzawe
biały puch wokół
pustka
gdzieś daleko cień ponury
nie to las tylko zbawczy
i myśli tłuką się po drzewach
w rytmicznym dudnieniu echa
kochasz?
Natasza
wyglądasz jak Teresa
ta ze zwolnienia warunkowego
włosy długie
sylwetka ponętna
czarujący uśmiech
w spłoszonych oczach
iskierki namiętne
piękne dłonie
subtelne i zadbane
kocham tą twarz
kocham te oczy
kocham te piersi
kocham te dłonie
i nogi, włosy, stopy
zakochałem się w Tobie
do swojego dna
zakochałem się
w swoim wyobrażeniu Ciebie
Nataszo