Samotność też jest sztuką -
- jak umieranie...
A moja samotność przenika przez ściany...
Jak ona to robi, że wszędzie jej pełno?
Precyzyjnie wypełnia każdą przestrzeń,
oddycham nią jak powietrzem.
Może muszę to robić, by przetrwać?
Czasem żałuję, że nie jest radioaktywna -
- już dawno bym nie żył.
Tak - na pewno bym się męczył
i zapewne by bolało...
Ale jakie zakończenie?!
Czyż nie warte zachodu?!
Niektórzy mówią, że lubię jej zapach,
że to dlatego nie chcę się rozstać.
Wyssane z palca!
Chore!
Niedorzeczne!
A może...?
Jest w niej tyle uroku...
...od czasu do czasu.
A potem?
Cisza dudniąca w więzieniu kości
wypływająca z oczodołów potokiem smutku
nagle i bez zbędnej kurtuazji
miażdżąca spokój.
Samotność, jak wszystko,
potrafi zabić
zakamarki filigranowej duszy.