topi widnokręgi
trwoni przestrzeń
między halo a halo
łączy nas i dzieli
fala
zawisłem na przerwanej lini
połączenia to nie więzi
ja najzwyklej się w nich zaplątałem
zwróć mi
połączenia odebrane
bliżej mi już
do frustrata
niż do ciebie
wątpliwe że będziemy mniej zagubieni
nawet jeżeli kiedyś
w ogóle nie będzie już czasu
i przestrzeni
śnię
albo domy wbiegają na wzgórza
by żegnać pociąg, który dryluje ciemność
bo już
wschód wpija się w źrenice
krwawo
widnokręgnieje
drzewa ścinają widoczność
obtaczam spojrzeniem słoje
odliczam
odlatuję westchnieniem
chcę wracać
więc jedziemy tym autobusem
niby każdy gdzie indziej ale w istocie
jedziemy razem i zawsze w te same miejsca
sklepy kościoły bary stodoły obory
jedziemy zapakowani w autobus
w szczelnie opakowany reklamami autobus
wpakowani w te nasze społeczny pozy cje
taksujemy bilbordy promujące reklamy
autobus jedzie wioząc nas równo i z koordynacją
drapiemy się po nosach szperamy w uszach
nie kryjemy nieufności wobec pasażerów
mogących przemycać liczbę pojedynczą
a ja już wiem:
wiózł nas wóz wzdłuż piętrowych wzgórz póz
nas jak kurz czy gruz na wysypisko
gdyż wszystko i my i autobus i cały globus
jedziemy jak pudełko na taśmociągu!
i mam urwanie głowy
więc jedziecie tym autobusem
bo jak się z niego wychylić
to pourywa wam głowy