idąc w stronę światła staram się znaleźć
sens. nie wiem, ile jeszcze czasu minie nim dojdę tam,
gdzie nie ma już bólu, cierpienia. chyba za bardzo starałem się
dostrzec ulotność chwil. czymkolwiek były,
nie były dla mnie.
mimo to chciałbym, aby zostały;
ale one odlatują
odpływają
w stronę zachodzącego słońca oświetlającego ich
Drogę. tak bardzo chciałbym płynąć z nimi;
oczyszczony, mógłbym stanąć w promieniach
czerwonego blasku. ale…
ich Droga prowadzi inaczej; nie mogę jej dosięgnąć.
w milczeniu wypalonych nadziei patrzę tylko
jak fruną. w inny wymiar, inną przestrzeń. ich Droga
nie jest moją drogą.
tylko światło zachodzącego słońca
wyznacza nam ten sam cel
w kolorze czerwieni przekwitłych róż