Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Joanna Stankiewicz

Użytkownicy
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Joanna Stankiewicz

  1. zobacz we mnie te czastke ciebie ktora zasnela obudz ja delikatnym pocalunkiem cieplym slowem pokochaj jak w mlodosci bez opamietania przygarnij z wyrozumialoscia medrca i nie daj zasnac na nowo.
  2. szedl po schodach stukajac obcasami przerywajac cisze tak bolesnie jak slonce sen o poranku Byl oczekiwanym gosciem przychodzil czesto bez zapowiedzi Nie pukal do drzwi Po prostu wchodzil siadal przy piecu-milczal Przywyklismy do niego wrosl w nas jak drzewo w matke ziemie, cichy,milczacy-nasz Nigdy nie odpowiadal na pytania jeden raz tylko gdy spytalam kim jest? nazywam sie smutek-odparl uœmiechnal radosnie i zostal.
  3. Zapomnienia, które wciąż się czai by się ze ma zbratać, by wymazać mi wspomnienia, nakłonić do nowych tworzenia.(tworzen?czy brak przecinka?) Ciekawość, która kota zabiła wraz z Znużeniem w parze idą,(ze znuzeniem?czy brak przecinka?) Jakos nie moglam sie skupic na tym wierszu.Bardziej zwrocily moja uwage wlasnie te dwa dziwne nazwijmy to przypadki,nie wiem czy celowe czy nie,ale w pedzie czytania byly jak klody rzucone pod nogi,musialam sie zatrzymac przez co stracilam watek.Sam wiersz cos w sobie ma ale zyskuje dopiero przy trzecim przeczytaniu.Moze lepiej zmienic postac wiersza?Jakos go ujednolicic?Za duzo tego jak dla mnie prostego czleka,troche za bardzo zwalone na kupe,przez co w moich oczach traci.Reszta ok,ten troche biblijny przekaz jak najbardziej do mnie dociera.Pozdrawiam.
  4. Prawda to Ewo ;-) Czujemy podobnie,prawie sie utozsamiam z tym wierszem.Mam male ale,bo chodz od strony technicznej rad ci dac nie moge sama bedac totalna ignorantka w tej dziedzinie to jednak w trzeciej zwrotce czegos mi bylo za duzo(chodzi mi o ostani wers) a czwarta zostawila jakis niedosyt,pewne niedomowienie,po prostu czegos mi tam zabraklo.Pozdrawiam ;-)
  5. Nie mnie oceniac styl,jestem tylko marnym gryzipiorkiem piszacym o tym co widza moje oczy i czuje moje serce.Dla mnie piekno wiersza objawia sie tym ze daje mi emocje.Ten byl jak walniecie piescia w stol,na ktorym posrod rozlanego piwa i okruchow splesnialego chleba mozna jeszcze znalezc cos co w swej prostocie jest piekne.Poruszyl mnie.
  6. w zalanej cisza wannie kapala sie mucha na brzegu bialych kafli pajak tratwy szukal znalazszy ja podplynal do ofiary i wtedy ktos korek wyjal splynely idealy
  7. dziekuje za krytyke ;-) na forum istnieje juz jeden moj wpis w ktorym wyjasnialam iz nie mam niestety polskich znakow ;-( a kilka lat na obczyznie sprawiaja iz wkradaja sie nie raz i bledy.Jesli mozna to prose rownierz o porady ;-)
  8. zostalo mi niewiele jeden srebrny krazek z sakiewki Judasza powiesilam go na choince modlac sie o cudowne rozmnozenie dobytku majac nadzieje ze tej szczegolnej nocy moj pies przemowi do mnie ludzkim glosem chociaz on jeden
  9. Smutek szedl po schodach stukajac obcasami przerywajac cisze tak bolesnie jak slonce sen o poranku Byl oczekiwanym gosciem przychodzil czesto bez zapowiedzi Nie pukal do drzwi Po prostu wchodzil siadal przy piecu-milczal Przywyklismy do niego wrosl w nas jak drzewo w matke ziemie, cichy,milczacy-nasz Nigdy nie odpowiadal na pytania jeden raz tylko gdy spytalam kim jest? nazywam sie smutek-odparl uœmiechnal radosnie i zostal.
  10. Wiersz ciekawy i obrazowy ;-) niestety rymy niedopracowane a szkoda.
  11. Latawiec milosci marny,brudny motyl w podartym ubraniu uczepil sie kwiatu rozkwitem pysznego odnalazl milosc,prawdziwa w swym mniemianiu w dziurawe serce wpina siodme niebo rwie skrzydla na strzepy przez kolce sie przedziera nektar slodki zbiera i chowa do kieszeni rodzi sie na nowo i ponownie umiera zaszyty w pierzynie kochanej zieleni juz zmierzch,lec za swiatlem,niech doda ci blasku niech ozloci skrzydla brzemienna rosa jakze slodki jestes brunatny latawcu gdy gonisz kwiaty swa miloscia bosa
  12. Zasypiam wsiaknieta w twoje kocie szlaki W bezwzgledne spokoje Jeszcze tak nie dawno-zostac?biec?oszalec? Wbity we mnie slowem krwawiles za was dwoje Tam na czarnej tafli dwie samotne lodzie Zgubione w ptasim lopoczacym wrzasku Drzewa myja stopy w falujacym chlodzie Nie wiedza ze nie doczekaja brzasku W kazdej kropli deszczu szlaki nieprzebyte Zyja,gdy je snimy w noc wiatrem szarpana Uciekac pragnely z wiatru szumokrzykiem Potknely sie jednak o lodz potrzaskana Wychylony w morze nagimi drzewami Jestes cichym krzykiem,twarza niedostepna Rozbijam sie co dzien o piers twa kamienna Ja-drobny zaglowiec z czolem potrzaskanym. Slucham, jak nisko spasc mozna z wiezy uwielbienia Gdzie slad stopy swojej kleczac calowales Na pustyni stolu lzy gesto zasiales Skryty w ciemnoglisty plaszcz niedomowienia Tu mieszka samotnosc z biala twarza krzyku I jej starsza siostra,ktorej JA na imie Lek wzbudzaja czasem duszac sny w sienniku Zegar swit wybija,zaraz wszystko minie A gdy wielkiej wody nadejdzie godzina Kiedy wsciekla rzeka pozre stromy brzeg Siade z samotnoscia przy butelce wina A noc bebniac deszczem czasu zwolni bieg Lecz tak naprawde na co mi sie przydasz? Myslac o niej kieszen wypelnisz mi soba? Beztesknote sploszysz?spokoj w sklepie wydasz? A ja?Czy udzwigne worek ze zlamanym toba? Wybaczcie brak polskich liter.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...