Spośród tysiąca twarzy tylko jedna mi się marzy,
Tylko jedna opleciona tajemnicy nićmi..
Jej włosy płonące, jej oczy lśniące
I szept gorącego serca...
Powędrowaliśmy w góry rozkoszy,
Przebyliśmy westchnień oceany,
Wspinamy się coraz wyżej i wyżej...
Ciała nasze splecione, lecz wypchnięte w oddali,
By nigdy nie mogły się spotkać..
Puls coraz bardziej wzmaga i tętno przyśpiesza...
Ręka moja w głębi jej włosów tonie...
Ona ugina się i pode mną kona,
A ja klękam, bo jej cienia niegodny..
Nasze dusze mkną jak opętane
By przekroczyć rzeki unoszeń...
Poczułem łzę płynącą niczym rosa...
Nagle westchnienie i krzyk!
I pozostaje dym z papierosa..