Zestarzała się miłość
Już nie maluje twarzy
Kolory wiosny, lata zostawia
W jesieni brązowej, korze drzew
Szuka ciepłego mieszkania.
Znużona powtarzalnością dni
Upadkami z kolejnych szczytów
Poobijana codziennością
Bez przekonania ceruje skrzydła
Na pamiątkę.
Sprane prześcieradła krwistych uczuć
W szpitalu połamanych snów
Wystarczy by zrobić opatrunki
Na ranę
Na życie.