Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

marcin krüger

Użytkownicy
  • Postów

    94
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez marcin krüger

  1. przyznam, że chciałbym by mi takimi groźbami powiało ;)
  2. nie bardzo rozumiem, dlaczego ta szyba pękła, ale pewnie czegoś w pośpiechu nie doczytałem. Złapię oddech i wracam
  3. po pierwsze, ubawiłem się, ale podobnież roześmiana twarz to dobry znak; po drugie, czy mówiąc że mogłoby się kochać - to straszenie? no, ale jeśli tylko chodzi o seks, to inna sprawa. ogólnie rzecz ujmując to jestem za pozdrawiam
  4. martwym bielom płonących śniegów lekko upadać w rozpaczy czarną grząską przestrzeń zacienioną dwuznacznością porzuconych myśli jeszcze czekamy na siebie w słowach milcząc ust zatartym błądzeniem zimnym słońcem w zarysach skalnych kotlin grzebiąc pióropusze krwawo skrojonych cukrową pantomimą chmur żywe cmentarzyska w perspektywie zabijają nadzieję otrutą środkami przeciwbólowymi bądź alkoholem wyolbrzymione jątrzące rany błotem bryzgają nieświadomie mierząc odległość od ciszy do bezsilności
  5. Dzięki Ulu. Zgadzam się, co do Twego komentarza odnośnie tytułu. Jakoś natchnienia nie miałem. Pozdrawaim ciepluchno :)
  6. Madziu, a czy bardziej poetycko dałoby się zapisać myśli? ;)
  7. ach ten maj! czy te trawy to na łakach? pozdrawiam :)
  8. wiesz, czytam, czytam, czytam.............. lepiej byłoby bez pytajnika na końcu, daje wiele niedopowiedzeń, tak by było lepeij. :))
  9. Ulu, wieszkaj co, humorek mi się poprawił po tak lekkiej grze wstępnej. Nieukrywam, że bardzo ale to bardzo na duży +. Pozdrawiam ciepluchno.
  10. Dzięki Ula, miodzia a to zabrzmiało naprawdę słodko. Może jakiś wiersz o letniej łąpce mi się stworzy. Pozdrawiam ciepluchno :)
  11. niedoszukam i nie odnajdę zbyt wiele ciebie której jeszcze nie ma w milczeniu ust wyszeptanym pocałunkiem przelanym w przestworza oceanicznych fal ubranych w koronki nadzbyt białe a nagie po dosyt piany na brzeg złoty rzucone tylko wzejdź lub bądź brzaskiem i zmierzchem wpatrzonym w ciemności pustkę zwietrzoną skał nagich bolących wnętrznością co przemija jednocześnie zbyt wolno i szybko jak skra rzucona w posuchę na którą deszcz zrazu spadnie pozostanę gdzie pytać mniej boli w tłum rzucony aż oczy zdusi niemoc najbardziej wyśniona
  12. Aniu, właśnie najbardziej czekam na wskazanie owych mankamentów. Cóż wiersz powstał jak na mnie bardzo szybko, bo zaledwie w niecałą godzinę i to gdy pędziłem pociągiem w siną dal. Nie mniej serdeczne dzięki za tak dobrą cenzurkę. Pozdrawiam słonecznie.
  13. stepują trzewiczki w nieznane imię jej miasta z drogowskazami martwych ludzi których trud słoneczny nuży w głęboką przepaść do nikąd biegną śpóźnione oddechy i zdziwień oczy niedowierzań ślady skruszonym maszerują chodnikiem w nieproszone codzienności gór niezrozumienia lepiej być z kamienia by o kamień chacząc nie upadać kladąc triumf milczącego sąsiada jako wieniec z czerstwych róż na rozstłuczonym szkle rozdarty i zagubiony wędruje cień rozczytany w grzeczności muzealnych kurzy i tylko kamyk co nieznośnie uwiera najgłośniej krzyczy przydepnąłeś mnie i ciszę płoszy
  14. Jacku - jeśli temat dotyczący zwykłych spraw ludzkich jest nadęty, gdyż ton zbyt wysoki, to trudno. Liryka nie tylko ma na celu opiewać drobne zachwyty, miłostki, itp. - lecz co ważniejsze ma również prawo poruszać codzienne, przez to i ważne sprawy ludzkie. Może ta opinia jest odosobniona w obecnych czasach, jednak każdy ma prawo, a nawet moralny obowiązek zauważać innych ludzi spoza "grupy pióra" i poruszać ich codzienne problemy. Jednym słowem mówiąc, milczenie w tak ważnej kwesti jest złem z wyboru. Niemniej dziękuję za rzeczową krytykę i pozdrawiam. :) Black - dzięki za miłe słowa. Czy są to perełki, trudno mi o tym mówić, ale przychylę się do Twej opini, gdyż każdy z nas ma prawo do oceny według własnych kryteriów. Mało ich, gdyż nadmiar pracy nie pozwala mi częściej posługiwać się "piórem". Postaram się cieszyć Twe oczy większą zasobnością mych kruszynek. Pozdrawiam :))
  15. witaj, dodam swe pięc groszy, co do krajobrazu wsi; jakoś u mnie jest pięknie i kolorowo, a z całą pewnością nie czuć zapachu gnoju, może to od nas samych zależy, to co widzimy, czujemy, a w szczególności to co chcemy po sobie pozostawić. Ale to tylko moja mała dygresja co do "tabu" wsi. pozdrawiam ;)
  16. witaj! zgadzam się z Ateną; co do treści to nie ze wszystkim się zgadzam, ale to tylko me odczucia; życzę więcej "słońca" pozdrawiam :)
  17. gdzieś tam przed siebie, za horyzont słów zamkniętymi oczyma, niemymi ustami ciszę dla siebie tworzę niewypowiedzianym pragnienieniem lecz zarysem każdego dnia spoglądam śmielej w przeistoczenie dnia i nocy, dla której madrygał śpiewnych ptaków jest nadzieją, iż obudzę się znów tylko osiki liście nadaremno drżą ranione głuchą niemocą niedokonanych spraw i każdy wschód słońca pozostanie niezmienny jak ciemność nocy co oczywistą jest nawet źdźbłu trawy nie zazdroszczę tych powtarzających się chwil nacisków, upokorzeń i suszy co przedwcześnie pozbawia oddechu ją lecz tu i teraz nierozważnym jest spojrzenie w odbicie zwierciadła co niesie fałsz niewiele jest tych dusz, co błądzą w dobrej wierze namaszczone urojeniem prawd słów i gdy spojrzę na siebie spękany monolit co krwawi cierpieniem niedoznanych słodyczy gdybym mógł rósłbym pod nieba sklepienie dla tych źdźbeł, skalnych okruchów co dla godności życia obracają się w niewidoczny pył
  18. le mal dzięki za uwagę, nawet nie spostrzegłem tego chochlika pozdrawiam :)
  19. Dzięki serdeczne. Zdaje sobie sprawę, że utwór lekko przygniata, ale być może to właśnie odróżnia mnie od pozostałych. Czy za dużo metafor? Hmmm... pozostawiam to do oceny czytelnikowi. Pozdrawiam wiosennie :))
  20. milcząc zabierasz kosmyk srebrnego nocnego pyłu rozpadam się kreśląc granicę by wzejść mógł brzask przez mgłę z chłodnych oceanów słów błyszczące strzępi wiatr fale tnąc na dwie moją spóźniony śnię po brzeg złoty jak ty jeszcze mrok przysłania oczy zakurzone dniem żurawie krwawo umierają zlęknione uderzając w smutną toń znacząc kres niedośnionym jawom rytualnie otworzę drzwi oczy wbijając w bezkresy twe bielejące jak żagle by ciszy chłód przeszył mnie na wpół odkrytego zarysem twych bezradnych dłoni rozbielą się nad ranem martwych jaskółek okrzyki co śmielej ciąć będzie łgarz zegar mymi oczyma tonąc w głębi z bólu uśmiechem bezpowrotnie jak topielec z własnej woli rzucam się w otchłań by szepty uśnieżyły jęk codziennych rozbitych tratw
  21. dzięki Black Swan, jedna poprawka przeze mnie mile widziana, co do pozostałych się jeszcze zastanowię. Dzięki za ciepłe słowa co do mych bohomazików. Jak zwykle piszę gdy mam czas na to, ale to chyba jak większość z nas, więc zdarza mnie się popełniać błędy, ale podobnież to leży w naturze każdego z nas. Pozdrawiam wiosennie :) Jaro Sław, krytyka zawsze mile widziana, a najbardziej ta rzeczowa. Jednak w nas autorach jest też pewna przekora, ponieważ gdyby jej nie było, czy znaczyć miałoby to, iż wszystko co czytamy jest bez skazy i stworzone w sam raz dla nas? Co do krwi, krew jest niejako integralną częścią człowieka tak samo jak słowa przekazu. Krew jest trująca dlatego, iż jak sam tytuł sugeruje, każdy człowiek jest kłamcą. Jednak nie będę się póki co nad tym wywodził, zapraszam ponownie do lektury. Pozdrawiam ciepło. :))
  22. ich twarze czy podobne do naszych? wiarygodne się zdają, gdy śpią, czekają bądź umierają otrute złudną słodyczą religijnej pieśni oczami tyleż samo słońca ziemi zabierają, żadnych kłopotliwych pytań nie zadają usta, co odpowiadają zamiast przezornie milczeć w całowane w przestrzeń obcego życia pragną zabijać, jakby zapomniały krzyczeć, czy pamiętasz ciągle kto uśmiercał? wylizywał jątrzące rany pijąc trującą twą krew, zbudź się w porę! czarne anioły niosą nadludzki gniew.
  23. Zdaje się iż będę wyjątkiem, temat obrzydliie ciekawy, natomiast całość jako utwór nie bardzo przypadł mi do gustu. Nie chcę tu zawierać krytyki, bo daleki jestem od tego, natomiast odczucia karzą pisać mi powyższe. pozdrawiam
  24. oki, poczekam na wersję ostateczną pozdrawiam marcin
  25. wywiodłam Cię z raju wczoraj o świcie i nim zwabię tam ponownie prowadź w tańcu jak kroplę – po szybie pantomimę mego ciała sczytuj wolno gest po geście żyj grą światła w rdzawych włosach a gdy spadnie już sukienka dłonią po mej rzeźbie delikatnym osuń cieniem bądź mgły rosą okryj ust zasłoną jędrne gór krągłości - bądź też słońcem co rozpieści me ciemności. ... a może takie zakończenie? przyznam że wiersz biały nie jest moją mocną stroną, a rymy same mi się cisną. :) pozdrawiam marcin
×
×
  • Dodaj nową pozycję...