Skocz do zawartości
Polski Portal Literacki

Cristex Enen

Użytkownicy
  • Postów

    8
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Treść opublikowana przez Cristex Enen

  1. starałam się przed nim ukryć (bo jaką prawdę o człowieku może wyznać kawałek oprawionego szkła?) zanim pozwoliłam prawdzie dotrzec do mego wnętrza byłam jak rozdęta prawie do bólu skóra leśnych konwalii czekająca aż kropelki wody spłyną do jej ust z łodyżki powoli wyłania się mała główka nieśmiało patrzy na słońce nie wie jeszcze że będzie musiała przegrać ze skórzaną podeszwą zmiażdżona czasem
  2. To musi coś znaczyć. Ten powiew swobody między nami nagłe rozprężenie. Był prawie że miły, to mnie niemal przeraziło niepokój czy chce w ten sposób zapłacić za to co już zrobił lub zamierza zrobić? Za to, czego nigdy się nie dowiem. Skąd ta fala uczuć na wyschniętej aż do bólu plaży? skąd ta radość w żrenicach Czyżby zapowiedż odwilży? Nie, tę radość przyniósł skądeś nie zdążyła jeszcze w nim wygasnąć rzucił spojrzenie nieświadom jescze jego znaczenia waha się po chwili dopiero orientuje że siadł bliżej niż powinien czuje że mógłby przytulić inaczej niż to zaplanował w konspekcie naszej znajomości odsuwa się pełen niezdecydowania. Może jedno słowo by wystarczyło? Jedno mocniejsze szarpnięcie, zryw? sto razy powtarzał, że mnie nie chce teraz jest zasypia z policzkami na rozgrzanej piersi czy to coś znaczy?
  3. pozwól choć przez chwilę mej duszy zlać się z trzeźwym oddechem lasow łoże me juz dawno przesiąkła wilgoć już nikt nie utonie w pościeli błękicie a ja nie znam i nie zaznam spokoju pierwszych cieniów myśli ślady przychodzą powoli oby do wiosny przeczekać łyknąć tabletkę i latem móc wyjść z zakładu oby do wiosny na przechadzkę ze słońcem choć przez chwilę poddychać płucami drzew zwykle wtedy wylegają nas całe hordy by powrócić do pracy rekonstrukcji utraconych zdarzeń.
  4. wolna wola skierowana ku przeznaczeniu potrafi spłatać figle nic nie jest takim jakim się wydaje pod pozorem człowieczeństwa tli się serce spopielone na popiół czasem przedzierając się przez aksamit nocy migotliwość gwiazd nie wskazuje drogi niejedna już próbując płynąć w morzu miłości utonęła w bezmierze otchłani tafla wody nieznającej fali odbija tylko pozorny fragment rzeczywistości złudzenie powiewności pozostanie wciąż tylko złudzeniem, a dziki hedonizm tylko dzikim hedonizmem- rozkoszą cielesną nienastawioną na poszukiwanie sensu pozbawioną głębi zaiste wolna wola pozostawiona nam samym potrafi być niespodzianką '
  5. Spokój ciała stał się koniecznością niepokój duszy niczym musisz cofnąć pragnienia nawet te nieziszczone w czynach oczyścić duszę z niepotrzebnych zdarzeń ustawić w szeregu myśli czyny pod sztandarem dobić treść niektórych uczuć pozbierać fragmenty serca uporządkować w jedną całość nie myśleć o swojej słabości wszak nawet słońce miewa zaćmienia musisz żyć tak, jakby z tych dni ani jeden nie należał naprawdę do ciebie jakby chcieli widzieć twoje życie inni zapomnieć, o tym czego przecież naprawdę nie było
  6. dziękuję bardzo za komentarze, może tak lepiej: twój widok pozbawia mnie nadziei uskutecznia napięcie w żyłach pulsuje moje ręce- twoje biodra nigdy oczy nie zleją się w jedno jezioro za dużo ideałów marzeń bez formy z możliwościami podniesionymi do sfery sacrum dziewcząt z ostro zaciśniętymi wargami wyuczonych milczenia których ciężkie buty dudnią wieczorami po ulicach spłukanych deszczem dusze błękit oczu biel dłoni złudzenia, że to może wystarczyć iluzje, że ciało kończy się na ustach że to szlachetnie spływa cyprysy na moim pobielanym grobie bez cierpienia bez bólu bez poniżenia bez kłopotliwej fizjologii za którą stoi wyuczony wstyd kurczowo trzymam się kanonicznej postaci znam ją z całych sił zostanę kanonikiem
  7. twój widok pozbawia mnie nadziei uskutecznia napięcie w moich żyłach pulsuje moje ręce- twoje biodra nigdy nasze oczy nie zleją się w jedno jezioro za dużo ideałów marzeń bez formy z możliwościami podniesionymi do sfery sacrum dziewcząt z ostro zaciśniętymi wargami wyuczonych milczenia których ciężkie buty dudnią wieczorami po ulicach spłukanych deszczem dusze błękit waszych oczu biel waszych dłoni złudzenia, że to mi wystarczy iluzje, że moje ciało kończy i zaczyna się na ustach że to szlachetnie spływa… cyprysy na moim pobielanym grobie bez cierpienia bez bólu bez poniżenia bez kłopotliwej fizjologii której nauczono nas się wstydzić kurczowo trzymam się kanonicznej postaci którą znam z całych sił zostanę kanonikiem
  8. Twoje słowa wypowiedziane niedbale i niechlujnie w gniewie prostackie i bez pomyślunku twoje słowa spartoliły mi całą noc błąkam się bez celu próbując zapomnieć o urazie błoto na dłoniach–wiem też nie jestem bez winy bezwolnie wpadam na ulicę dźwięk klaksonu taksówkarz nazwał mnie szmatą pewna myśl pomiędzy moimi półkulami czy to już Zwyczajny dzień- gwałtowność pośpiech gorączka Zwyczajna noc- o pierwszej twoje ciało stapia się z pościelą Połyka je
×
×
  • Dodaj nową pozycję...